Usiadłam szybko na łóżku i wytarłam łzy. Słyszałam jak mama wchodzi po schodach i kieruje się do mojego pokoju. Jak teraz udawać, że wszystko jest w porządku ? Złapałam pierwszą lepszą gazetę leżącą na szafce i zaczęłam kartkować strony magazynu. Drzwi się uchyliły, a zza nich ujrzałam znajomą twarz. Nie była ona zdziwiona, ani zmartwiona. W takim razie jaka ?
-Mamy gościa. - powiedziała matka i uśmiechnęła się w moją stronę. A więc nie zauważyła mojej złości i najprościej w świecie myślała, że u mnie wszystko dobrze ? Świetnie. O to właśnie mi chodziło.
-Kto to taki ? - zapytałam, chociaż tak naprawdę wcale mnie to nie obchodziło. Skoro znowu ktoś się do nas wprosił, dlaczego ja miałabym zaraz lecieć go przywitać ? Mama znów się uśmiechnęła i kiwnęła tylko głową. Uchyliła drzwi dużo szerzej niż przedtem i powiedziała ciche "proszę". Do mojego pokoju wszedł wysoki i szczupły chłopak o przyjaznych rysach twarzy. Miał wyraziste, brązowe oczy i krótko ścięte włosy. Kiedy się uśmiechnął, można było zauważyć słodkie zmarszczki otaczające jego usta. Nie powiem, wyglądał dobrze. I gdyby nie moja złość z powodu Harry'ego pewnie zaczęłabym z nim flirtować. Jednak nie zrobiłam tego. Rzuciłam do niego zwykłe "cześć" i znów zatopiłam się w gazecie. Mama zostawiła nas samych, tłumacząc wcześniej, że jako kuzyni powinniśmy się lepiej poznać skoro wcześniej nie było takiej okazji. Kuzyni ?! Co ?! To niemożliwe.... A jednak.
Liam Payne. Osiemnastoletni chłopak z Wolverhampton. Podobno w dzieciństwie bardzo lubiliśmy ze sobą przebywać i bawić się. Tak, pamiętam go. Ale moje obrazy są zamazane i trudno stwierdzić, czy naprawdę aż tak pragnęłam jego towarzystwa. Muszę jednak powiedzieć, że wydoroślał. Kiedy byliśmy dziećmi, on raczej przypominał beczkę owiniętą w worek. Nie powinno się oceniać ludzi po wyglądzie, ani po tym jakie nosi ubrania, ale w porównaniu do tego, jaki Liam jest teraz, mogę mówić to bez oporów.
Stał przede mną dobre siedem minut i w ogóle się nie odzywał. Dopiero po tym czasie zmusił się na zwykłe parsknięcie śmiechem.
- Co cię tak rozśmieszyło ? - zerknęłam na niego kątem oka i dostrzegłam, że próbował się w tym momencie uspokoić i mi odpowiedzieć, ale wskazał tylko palcem na mój miesięcznik. Dopiero teraz zauważyłam, że przez cały czas trzymałam go do góry nogami i udawałam, że coś czytam. Boże, ale wstyd. Liam pewnie zauważył, to już na samym początku, stąd pewnie ten jego dobry humor odkąd tutaj wszedł . -Dobra, czego chcesz ? - rzuciłam wrednie odkładając gazetę na biurko. Tym razem chciałam usłyszeć odpowiedź jak najszybciej. Co nagle go tutaj przywiodło po prawie dwunastu latach ? Wyprowadził się z Wolverhampton kiedy miał niecałe osiem lat i nawet nigdy do mnie nie zadzwonił. Właśnie przed chwilą zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo za nim tęskniłam. Teraz zrozumiałam, dlaczego tak bardzo rozpaczam po Hazzie. Nie dlatego, że jest moim najlepszym przyjacielem i mam go zaraz stracić, ale dlatego, że nie chcę, aby ten ból po raz drugi się powtórzył. Tak ! Pamiętam to jakby minął dzień.
Płakałam całe miesiące za moim kochanym kuzynem i nie mogłam sobie poradzić z samą sobą. A on nigdy nawet nie wysłał mi głupiego sms-a. Chciałam o nim jak najszybciej zapomnieć i jak widać poszło mi całkiem nieźle.
-Jak widzisz przyjechałem do ciebie na wakacje. Nie cieszysz się ? - zrobił smutną minę i usiadł obok mnie.
-Nie bardzo... - spojrzałam na niego wkurzona i dałam mu do zrozumienia, że nawet trochę nie jestem zainteresowana jego wielmożną osobą.
-Hmm... muszę powiedzieć, że jesteś strasznie uparta - jak osiołek.
-Nie porównuj mnie do osła. - powiedziałam oschle. - Wybacz, ale jestem zajęta.
-Czym ? Opłakiwaniem swojego chłopaka ? - spojrzał na mnie z uniesioną jedną brwią do góry i wydawał się zaraz wybuchnąć śmiechem. Co on mógł wiedzieć o moim życiu ? Pewnie matka opowiedziała mu o tym, jak bardzo jestem przewrażliwiona wyjazdem Styles'a. Jeszcze nazwał go moim chłopakiem ! Co za pyszałek ! Bezczelny w dodatku.
-Słuchaj, nie mam ochoty ci się z niczego tłumaczyć. Najlepiej jakbyś wyszedł i nie zawracał mi więcej głowy. Myślisz, że miło jest znów poczuć to głupie uczucie ? Zostawiłeś mnie, Liam. Samą jak palec. Płakałam po tobie kilka miesięcy aż w końcu udało mi się zapomnieć. Gdybyś chociaż raz zadzwonił... Niech sprawa będzie jasna. Kochałam cię jak swojego brata, którego nigdy nie miałam. ale to było dwanaście lat temu. Teraz jesteś dla mnie jak obcy chłopak. - wzruszyłam ramionami i oczekiwałam jego reakcji. Myślałam, że się wkurzy, wyjdzie i trzaśnie drzwiami. Albo powie mi jaka to ze mnie świnia i cieszy się, że mnie tyle nie widział. Ku mojemu zdziwieniu zrobił wręcz inaczej.
-Chcę to naprawić Louiss ! Chcę żeby wszystko było tak jak kiedyś. Przez ostatnie sześć lat zajmowałem się niczym innym jak nauką. Nigdy nie mogłem przyjechać. W wakacje zazwyczaj rodzice zabierali mnie na wycieczki, które i tak mnie nie interesowały. Nigdy o tobie nie zapomniałem i teraz ... -zadzwonił mój telefon. Szybko zerwałam się z łóżka i podbiegłam do swojej kurtki wiszącej na krześle. Kiedy już komórka znalazła się w mojej dłoni posłałam Payne'owi przepraszające spojrzenie i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Słucham ?
*cześć* - odezwał się głos po drugiej stronie. *jestem już dziesięć minut w drodze. Rodzice wszystko spakowali jak byliśmy na pikniku. Nie chciałem ci tego mówić, bo wiem, że jeszcze trudniej byłoby nam się pożegnać. Mam nadzieję, że jeszcze jakoś się trzymasz* - próbował się chyba zaśmiać, ale nie bardzo mu to wyszło.
-Jakoś żyję, Harry. Nie wiem jeszcze jak długo, ale mam nadzieję, że te potoki łez nie zrobią w moim pokoju powodzi.
*wybacz Liam'owi. Całkiem fajny z niego facet. Naprawdę za tobą tęsknił. Pamiętaj, życie jest za krótkie na nienawiść. No nic, kończę. Mama jest zmęczona i chciałaby się trochę przespać w samochodzie.* -wydukał to wszystko tak szybko, że nie wiedziałam, w którym momencie kończył zdanie.
-Pa. Życz jej dobranoc ode mnie. -zaśmiałam się i odłączyłam słuchawkę. Próbowałam być spokojna. Jakim cudem on i Liam ze sobą rozmawiali ? Kiedy ? Przecież przez cały dzień byliśmy razem.
Mój towarzysz widział jakie uczucia się we mnie teraz gotowały. Posłał mi znaczące spojrzenie. O Boże ! Styles.... On go tutaj sprowadził ! To Harry zawsze rozmawiał z moją matką kiedy musiałam na chwilkę wyjść do toalety czy coś. On próbował wydobyć dyskretnie numer Liam'a i się z nim skontaktować. No tak ! Przecież dwa tygodnie temu żaliłam mu się jakiego to miałam kiedyś kuzyna i jak bardzo za nim tęsknie. Nawet nie pomyślałam o tym, że byłby w stanie zrobić dla mnie coś takiego. Teraz wiem, że Harry to najwspanialszy chłopak na świecie i mimo, że często zdarza mu się palnąć jakąś głupotę albo zrobić coś niestosowanego, to kocham go bardziej niż kogokolwiek innego.
Do moich oczu znów napłynęły łzy, a serce zaczęło walić jak szalone. Odłożyłam telefon i ze szlochem rzuciłam się w ramiona kuzyna. Znów poczułam to uczucie jak za czasów naszego dzieciństwa. Tak naprawdę Liam siedział w mojej głowie przez całe życie. Właściwie to w mojej podświadomości. Wreszcie znów go widzę. Loczek wiedział, że powrót kuzyna będzie jedyną rzeczą, która odciągnie mnie od płakania po jego wyprowadzce.
Brązowooki przyciągnął mnie do siebie i pogłaskał po głowie.
-Przepraszam za moje zachowanie. - powiedziałam z żalem i ocierając oczy spojrzałam na Liama. Pokręcił głową i się zaśmiał.
-Nie dziwię ci się. To ja przepraszam. Powinienem był od czasu do czasu sie odezwać. Między nami już okey ?
-Tak. Jak najbardziej. - znów go przytuliłam i poczułam, że pustka po Harrym wypełnia się w maksymalnej prędkości.
__
I oto tym sposobem zakończył się VI rozdział :D Hehe, jeśli już czytasz, zostaw komentarz :)
Zapraszam na drugiego bloga : 1d-bromance.blogspot.com
Oraz na mojego twittera : @MarikaLoves1D
Dziękuję za te prawie 1800 wejśc *_* Jesteście kochani :)
poniedziałek, 26 marca 2012
czwartek, 15 marca 2012
Rozdział V
Cisza, która między nami zaistniała wcale nie była niezręczna. W towarzystwie Harry'ego nigdy nie czułam dyskomfortu czy ograniczenia. Właściwie tylko przy nim zachowywałam się swobodnie i wiedziałam co to dobra zabawa. Rozmyślałam nad tym dość długo. Czy kilometry dzielące mnie od tego wspaniałego chłopaka zaważą na naszej przyjaźni ? W tym momencie Harry dziwnie drgnął. Zaniepokoiłam się i spojrzałam szybko w jego kierunku.
-Wszystko w porządku ? - zapytałam ściskając mocniej jego dłoń. Wydawała się tak bardzo zimna, a przecież ogarniał nas niesamowity upał.
- Tak, nic mi nie jest. - odparł szybko.
Po półgodzinnym spacerze dotarliśmy wreszcie na miejsce. Właściwie to ja tak myślałam, bo mój przyjaciel zatrzymał się, a na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Więc.... to tutaj ? Po prostu zwykła łąka pod laskiem porośnięta jakimś zielskiem ? Hmm.. oryginalnie. - zaśmiałam się ironicznie spoglądając krzywo na towarzysza. On tylko się uśmiechnął i pokiwał przecząco głową. Znów złapał moją dłoń - robiąc to strasznie delikatnie i uważnie.
- Uważaj na głowę. - przyciągnął mnie lekko do siebie, otulił ramieniem, a drugą dłoń położył na moich włosach. Jak dziwnie się teraz poczułam. Jakbym miała już na zawsze tonąć w tych ramionach. Poczułam zapach, którego wcześniej nie dostrzegałam. Pomarańcze ? Nie, to coś innego. Mieszanka różnych owoców. Na ciele Harry'ego komponowały się z taką słodkością, że prawie zapomniałam gdzie jestem. Chłopak z ostrożnością przeprowadził mnie przez niewielki gaik, a moim oczom ukazało się kwieciste pole. O mój Boże... Cudowny widok !
- Czy to jest piknik ? - zapytałam z radością w oczach widząc kwadratowy kocyk pokryty różnymi przysmakami.
- I tak. I nie. - odparł cicho. Usiadłam na kocu i poklepałam miejsce obok siebie. Harry bez zastanowienia ruszył w moją stronę i ku mojemu zaskoczeniu.... położył się na plecach i ułożył głowę na moich kolanach. To zdecydowanie było dziwne. Lekko zmieszana uśmiechnęłam się do niego i klepnęłam go w prawy bok. Ten zachichotał tylko, po czym całkiem poważnie spiorunował mnie wzrokiem.
- Co ? - drgnęłam ze strachu i już miałam wstawać, kiedy Hazza złapał mnie za nadgarstek. Kolejne dziwne uczucie. Czego jeszcze dzisiaj miałam się spodziewać ? Mimo to nie stawiałam oporu i dałam szansę wytłumaczyć się przyjacielowi z jego postawy.
- Ja tylko....-przerwał i spuścił wzrok- ... nieważne.
- Powiedz.
-Wyśmiejesz mnie.
-Nie zrobię tego. A choćby nawet, to będzie to przyjacielski śmiech. - podniosłam do góry brwi nie opanowując jednak mojego strachu.
- To nic ta...- nie dokończył. Przerwałam mu w połowie zdania.
-Harry !
-Okej, okej... - ścisnął moją dłoń, a ja to odwzajemniłam. To musiało go chociaż troszeczkę zaskoczyć. - Więc... zabrzmię głupio i być może dziecinnie, ale...- wziął głęboki oddech, po czym podniósł się i spojrzał w moje oczy - ... czuję coś do Ciebie. Nie zrozum mnie źle, Lou. Strasznie mnie to zadręcza, bo nie wiem, czy Cię kocham czy po prostu bardzo lubię. Nigdy nie doznałem czegoś takiego. Przyszło samo. Zawsze traktowałem cię jak najlepszą przyjaciółkę i mam nadzieję, że jest tak dalej. Tylko mam wrażenie, że ostatnimi czasy się do siebie zbliżyliśmy. Wiesz, kiedy dowiedziałem się, że muszę wyjeżdżać, pierwsze co przyszło mi na myśl to rozstanie z Tobą. Okropne uczucie. - przerwał na chwilę oczekując pewnie czegoś ode mnie, ale niestety byłam tak zaskoczona, że nie potrafiłam z siebie niczego wydusić. Harry pewnie to zauważył i szybko zmienił temat. - W każdym razie chcę żebyś o tym wiedziała. Więc co , bierzemy się za jedzenie ? - spojrzał na mnie, tym razem zwykłym spojrzeniem jakiego doznawałam na sobie od każdego.
- I tak się z tego nie wykręcisz kotku.. - powiedziałam przygryzając dolną wargę. Kotku ?! Że jak ? Nazwałam przed chwilą Harry'ego kotkiem ?! Niby to nic takiego. Przecież wiele przyjaciół tak do siebie mówi . Kotku ?! Nie, to nie było przyjacielskie określenie. Okej, muszę przyznać, że widok zamurowanego Styles'a był dosyć śmieszny. Atmosfera wcale się nie rozluźniła. Tym razem ja musiałam interweniować . - Chodzi mi o to, że ja również czuję coś do ciebie. Ale nie martw się , Harry. Jesteśmy przyjaciółmi od ponad 12 lat. To niemożliwe żebyśmy się w sobie zakochali. Jeśli tak miałoby być, to doszłoby do tego parę lat temu. - przytaknęłam głową mając jednak mieszane uczucia. Może naprawdę Hazz stał się dla mnie ważniejszy niż zazwyczaj ?
- Masz rację. Przepraszam za to. Po prostu nie wiedziałem co o tym sądzić. - uśmiechnął się tym razem już całkiem rozluźniony. Wziął do ręki dorodną truskawkę, zanurzył ją w bitej śmietanie i przystawił do moich ust. - Za mamusię. - odparł słodko, a ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili jednak się opanowałam i otworzyłam buzię. Harry z gracją wsunął owoc do moich ust szczerząc się przy tym jak koń. Chociaż tak naprawdę nie przypominał konia.
Kolejne owoce trafiały do mojego żołądka z niesamowitą prędkością. Kiedy miałam już dość, ostro zaprotestowałam.
- O nie Harreh. Wystarczająco mnie już nakarmiłeś. Czas na Ciebie. - mrugnęłam do niego uwodzicielsko po czym popchnęłam go lewą ręką tak, że wylądował na plecach. Usiadłam obok niego i zdecydowanie za blisko przesunęłam swoją twarz do jego. - Więc na jaki owoc masz ochotę ? - spytałam oczekując jakiejś niezwyczajnej odpowiedzi ze strony przyjaciela. On natomiast prawie niewidocznie wzruszył ramionami. Kątem oka zauważyłam jak jego prawa dłoń wędruje do mojego kolana. Tak też się stało. Po paru sekundach poczułam jak jego dłoń gniecie moje kolano, a potem udo. Nie odrywałam wzroku od jego zielonych tęczówek, bo potem miałabym wyrzuty sumienia, że coś skusiło mnie przerwać tę kilkucentymetrową linię pomiędzy mną, a nim. Nie mam pojęcia co mną kierowało, ale w pewnej chwili sama usadowiłam dłoń na policzku Harry'ego. Najwidoczniej sprawiłam mu tym przyjemność, bo odpowiedział na to przepięknym uśmiechem. Jego ręka znów powędrowała swoją drogą - prosto do moich pośladków. Palce mojego towarzysza rytmicznie zaczęły po nich stukać. To było przyjemne uczucie. Poczułam jak przerwa pomiędzy mną a Hazzą zaczęła się powoli zmniejszać. Już prawie czułam jego oddech na swojej twarzy. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Czyjaś komórka zaczęła dzwonić z ogromnym natężeniem. Od razu zerwałam się na równe nogi i sięgnęłam do tylnej kiszeni spodni.
- Cholera ! - wrzasnęłam i przycisnęłam telefon do swojego ucha naciskając wcześniej zieloną słuchawkę. - Co się stało mamo ?! - krzyknęłam ze zdenerwowaniem. Mama od razu to zauważyła i zaczęła wypytywać co się dzieje. - Nic się nie dzieje, po prostu.... wystraszyłam się . - znalazłam jak najszybszą wymówkę. Przecież nie mogłam jej powiedzieć, że ja i Harry doszliśmy trochę za daleko jak na przyjaciół. Mój przyjaciel zauważył nerwy w moim głosie i od razu pogłaskał moją dłoń. To mi pomogło. Rozluźniłam się i już spokojniej zaczęłam tłumaczyć mamie mój wybuch. Wersja wydarzeń, jaką jej przedstawiłam wydawała się być dobra. W końcu w nią uwierzyła.
Po zakończonej rozmowie odłożyłam komórkę na bok i spojrzałam na Hazzę z rumieńcami na twarzy. Ta sytuacja wzięła nade mną górę. Nie wiedziałam w tym momencie jak się zachować.
- Powinniśmy chyba już iść. - odparłam oschle. - Mama zaczęła już się martwić. - skusiłam się na zerknięcie w jego oczy. Wydawał się być taki spokojny i opanowany. Jak on to robił ? Po tym co przed chwilą między nami zaszło, albo co nie zaszło.
- Lou, nie przejmuj się tym.
- Wiem, matka trochę przesadza z tym zamartwianiem się.
- Nie mówię o tym. - szturchnął mnie lekko łokciem, abym spojrzała na niego. Cóż.. Nie miałam innego wyjścia. Kiedy napotkałam jego wzrok znów się zaczerwieniłam.
- To było dziwne Harry. Zdecydowanie dziwne.
- Mnie się podobało. - uśmiechnął sie szeroko odsłaniając szereg białych zębów. - Przykro mi, że odczuwasz to inaczej.
- Tego nie powiedziałam. Stwierdziłam tylko, że to było dziwne. Ale nie dlatego, że nie powinniśmy tego zrobić, ale dlatego, że chciałam jeszcze więcej. - spojrzałam na niego lekko zdezorientowanym spojrzeniem. On sam chyba nie wiedział o czym ja mówię. Przecież niecałą godzinę temu zaprzeczałam wszystkiemu "wyższemu" niż przyjaźń. - Proszę, niech to pozostanie na zawsze między nami.
- Obiecuję. - kiwnął głową nie spuszczając ze mnie wzroku. - Wracajmy więc do domu. Bo twoja mama na serio popadnie przez nas w depresję. - zaśmiał się melodyjnie po czym wstał i podał mi dłoń. Chwyciłam go i spojrzałam na pozostałe resztki jedzenia. Tak, najpierw trzeba to posprzątać.
Po niecałych czterdziestu minutach byliśmy już przed bramą mojego domu. Na dworze zaczęło się już ściemniać. W końcu na zegarach wybiła osiemnasta. Kto by uwierzył, że spędziliśmy jakieś siedem godzin na pikniku. Mieliśmy iść w tyle miejsc.
-Więc...
- Było wspaniale. - znowu przerwałam mu w połowie zdania wiedząc o co chciał zapytać . On zaśmiał się tylko i odpowiedział, że sie cieszy.
- Zadzwonię jutro.- wydukał z nutką westchnienia.
- Dziękuję. Dawno tak miło nie spędziłam czasu. - przytuliłam go z całej siły obejmując rękami jego kark. On natomiast ułożył dłonie w mojej talii i położył głowę na moim ramieniu. Poczułam jego loczki na swojej szyi. Były takie gładkie i pachnące. Staliśmy przed furtką dobre dziesięć minut - ciągle sie do siebie tuląc. Po prostu cieszyliśmy się sobą póki jeszcze mogliśmy.
- Do zobaczenia. - oderwał sie ode mnie pierwszy. Wiedziałam, że czym dłużej będziemy przedłużać ten uścisk, tym trudniej będzie nam się rozstać.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęłam się czując, ze do moich oczu napływają łzy. Haareh od razu to zauważył. Dlaczego ? Nie chciałam żeby widział jak płaczę. To sprawiało, że on także czuł presję. - W porządku Hazz... W pożegnaniach nie da sie uniknąć łez. - spojrzałam na niego z wymuszonym uśmiechem. Wytarł swoim kciukiem łzę z mojego policzka i sam się "zamazał" .
- Pójdę już. - wytarł swoją łzę i z przymusem ruszył w kierunku swojego domu.
- Harry ! - zawołałam głośno, a on się odwrócił. - Kocham Cię. - powiedziałam po chwili i ponownie zalałam się potokiem łez.
- Ja ciebie też. - odparł stanowczo i nie mogąc już dłużej patrzeć na moje cierpienie odwrócił się i pobiegł do swojej chatki przeskakując przedtem ze sprytem płot.
Gdy już zniknął z zasięgu mojego wzroku, udałam się do pokoju. Trzasnęłam mocno drzwiami tak, że ściany jakby się zatrzęsły. No tak... teraz nie mogłam uniknąć rozmowy z mamą.
Tak przy okazji... zapraszam na bloga kumpeli : http://eveything-about-you.blogspot.com/
MILE WIDZIANE KOMENTARZE I OPINIE ! :)
-Wszystko w porządku ? - zapytałam ściskając mocniej jego dłoń. Wydawała się tak bardzo zimna, a przecież ogarniał nas niesamowity upał.
- Tak, nic mi nie jest. - odparł szybko.
Po półgodzinnym spacerze dotarliśmy wreszcie na miejsce. Właściwie to ja tak myślałam, bo mój przyjaciel zatrzymał się, a na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Więc.... to tutaj ? Po prostu zwykła łąka pod laskiem porośnięta jakimś zielskiem ? Hmm.. oryginalnie. - zaśmiałam się ironicznie spoglądając krzywo na towarzysza. On tylko się uśmiechnął i pokiwał przecząco głową. Znów złapał moją dłoń - robiąc to strasznie delikatnie i uważnie.
- Uważaj na głowę. - przyciągnął mnie lekko do siebie, otulił ramieniem, a drugą dłoń położył na moich włosach. Jak dziwnie się teraz poczułam. Jakbym miała już na zawsze tonąć w tych ramionach. Poczułam zapach, którego wcześniej nie dostrzegałam. Pomarańcze ? Nie, to coś innego. Mieszanka różnych owoców. Na ciele Harry'ego komponowały się z taką słodkością, że prawie zapomniałam gdzie jestem. Chłopak z ostrożnością przeprowadził mnie przez niewielki gaik, a moim oczom ukazało się kwieciste pole. O mój Boże... Cudowny widok !
- Czy to jest piknik ? - zapytałam z radością w oczach widząc kwadratowy kocyk pokryty różnymi przysmakami.
- I tak. I nie. - odparł cicho. Usiadłam na kocu i poklepałam miejsce obok siebie. Harry bez zastanowienia ruszył w moją stronę i ku mojemu zaskoczeniu.... położył się na plecach i ułożył głowę na moich kolanach. To zdecydowanie było dziwne. Lekko zmieszana uśmiechnęłam się do niego i klepnęłam go w prawy bok. Ten zachichotał tylko, po czym całkiem poważnie spiorunował mnie wzrokiem.
- Co ? - drgnęłam ze strachu i już miałam wstawać, kiedy Hazza złapał mnie za nadgarstek. Kolejne dziwne uczucie. Czego jeszcze dzisiaj miałam się spodziewać ? Mimo to nie stawiałam oporu i dałam szansę wytłumaczyć się przyjacielowi z jego postawy.
- Ja tylko....-przerwał i spuścił wzrok- ... nieważne.
- Powiedz.
-Wyśmiejesz mnie.
-Nie zrobię tego. A choćby nawet, to będzie to przyjacielski śmiech. - podniosłam do góry brwi nie opanowując jednak mojego strachu.
- To nic ta...- nie dokończył. Przerwałam mu w połowie zdania.
-Harry !
-Okej, okej... - ścisnął moją dłoń, a ja to odwzajemniłam. To musiało go chociaż troszeczkę zaskoczyć. - Więc... zabrzmię głupio i być może dziecinnie, ale...- wziął głęboki oddech, po czym podniósł się i spojrzał w moje oczy - ... czuję coś do Ciebie. Nie zrozum mnie źle, Lou. Strasznie mnie to zadręcza, bo nie wiem, czy Cię kocham czy po prostu bardzo lubię. Nigdy nie doznałem czegoś takiego. Przyszło samo. Zawsze traktowałem cię jak najlepszą przyjaciółkę i mam nadzieję, że jest tak dalej. Tylko mam wrażenie, że ostatnimi czasy się do siebie zbliżyliśmy. Wiesz, kiedy dowiedziałem się, że muszę wyjeżdżać, pierwsze co przyszło mi na myśl to rozstanie z Tobą. Okropne uczucie. - przerwał na chwilę oczekując pewnie czegoś ode mnie, ale niestety byłam tak zaskoczona, że nie potrafiłam z siebie niczego wydusić. Harry pewnie to zauważył i szybko zmienił temat. - W każdym razie chcę żebyś o tym wiedziała. Więc co , bierzemy się za jedzenie ? - spojrzał na mnie, tym razem zwykłym spojrzeniem jakiego doznawałam na sobie od każdego.
- I tak się z tego nie wykręcisz kotku.. - powiedziałam przygryzając dolną wargę. Kotku ?! Że jak ? Nazwałam przed chwilą Harry'ego kotkiem ?! Niby to nic takiego. Przecież wiele przyjaciół tak do siebie mówi . Kotku ?! Nie, to nie było przyjacielskie określenie. Okej, muszę przyznać, że widok zamurowanego Styles'a był dosyć śmieszny. Atmosfera wcale się nie rozluźniła. Tym razem ja musiałam interweniować . - Chodzi mi o to, że ja również czuję coś do ciebie. Ale nie martw się , Harry. Jesteśmy przyjaciółmi od ponad 12 lat. To niemożliwe żebyśmy się w sobie zakochali. Jeśli tak miałoby być, to doszłoby do tego parę lat temu. - przytaknęłam głową mając jednak mieszane uczucia. Może naprawdę Hazz stał się dla mnie ważniejszy niż zazwyczaj ?
- Masz rację. Przepraszam za to. Po prostu nie wiedziałem co o tym sądzić. - uśmiechnął się tym razem już całkiem rozluźniony. Wziął do ręki dorodną truskawkę, zanurzył ją w bitej śmietanie i przystawił do moich ust. - Za mamusię. - odparł słodko, a ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili jednak się opanowałam i otworzyłam buzię. Harry z gracją wsunął owoc do moich ust szczerząc się przy tym jak koń. Chociaż tak naprawdę nie przypominał konia.
Kolejne owoce trafiały do mojego żołądka z niesamowitą prędkością. Kiedy miałam już dość, ostro zaprotestowałam.
- O nie Harreh. Wystarczająco mnie już nakarmiłeś. Czas na Ciebie. - mrugnęłam do niego uwodzicielsko po czym popchnęłam go lewą ręką tak, że wylądował na plecach. Usiadłam obok niego i zdecydowanie za blisko przesunęłam swoją twarz do jego. - Więc na jaki owoc masz ochotę ? - spytałam oczekując jakiejś niezwyczajnej odpowiedzi ze strony przyjaciela. On natomiast prawie niewidocznie wzruszył ramionami. Kątem oka zauważyłam jak jego prawa dłoń wędruje do mojego kolana. Tak też się stało. Po paru sekundach poczułam jak jego dłoń gniecie moje kolano, a potem udo. Nie odrywałam wzroku od jego zielonych tęczówek, bo potem miałabym wyrzuty sumienia, że coś skusiło mnie przerwać tę kilkucentymetrową linię pomiędzy mną, a nim. Nie mam pojęcia co mną kierowało, ale w pewnej chwili sama usadowiłam dłoń na policzku Harry'ego. Najwidoczniej sprawiłam mu tym przyjemność, bo odpowiedział na to przepięknym uśmiechem. Jego ręka znów powędrowała swoją drogą - prosto do moich pośladków. Palce mojego towarzysza rytmicznie zaczęły po nich stukać. To było przyjemne uczucie. Poczułam jak przerwa pomiędzy mną a Hazzą zaczęła się powoli zmniejszać. Już prawie czułam jego oddech na swojej twarzy. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Czyjaś komórka zaczęła dzwonić z ogromnym natężeniem. Od razu zerwałam się na równe nogi i sięgnęłam do tylnej kiszeni spodni.
- Cholera ! - wrzasnęłam i przycisnęłam telefon do swojego ucha naciskając wcześniej zieloną słuchawkę. - Co się stało mamo ?! - krzyknęłam ze zdenerwowaniem. Mama od razu to zauważyła i zaczęła wypytywać co się dzieje. - Nic się nie dzieje, po prostu.... wystraszyłam się . - znalazłam jak najszybszą wymówkę. Przecież nie mogłam jej powiedzieć, że ja i Harry doszliśmy trochę za daleko jak na przyjaciół. Mój przyjaciel zauważył nerwy w moim głosie i od razu pogłaskał moją dłoń. To mi pomogło. Rozluźniłam się i już spokojniej zaczęłam tłumaczyć mamie mój wybuch. Wersja wydarzeń, jaką jej przedstawiłam wydawała się być dobra. W końcu w nią uwierzyła.
Po zakończonej rozmowie odłożyłam komórkę na bok i spojrzałam na Hazzę z rumieńcami na twarzy. Ta sytuacja wzięła nade mną górę. Nie wiedziałam w tym momencie jak się zachować.
- Powinniśmy chyba już iść. - odparłam oschle. - Mama zaczęła już się martwić. - skusiłam się na zerknięcie w jego oczy. Wydawał się być taki spokojny i opanowany. Jak on to robił ? Po tym co przed chwilą między nami zaszło, albo co nie zaszło.
- Lou, nie przejmuj się tym.
- Wiem, matka trochę przesadza z tym zamartwianiem się.
- Nie mówię o tym. - szturchnął mnie lekko łokciem, abym spojrzała na niego. Cóż.. Nie miałam innego wyjścia. Kiedy napotkałam jego wzrok znów się zaczerwieniłam.
- To było dziwne Harry. Zdecydowanie dziwne.
- Mnie się podobało. - uśmiechnął sie szeroko odsłaniając szereg białych zębów. - Przykro mi, że odczuwasz to inaczej.
- Tego nie powiedziałam. Stwierdziłam tylko, że to było dziwne. Ale nie dlatego, że nie powinniśmy tego zrobić, ale dlatego, że chciałam jeszcze więcej. - spojrzałam na niego lekko zdezorientowanym spojrzeniem. On sam chyba nie wiedział o czym ja mówię. Przecież niecałą godzinę temu zaprzeczałam wszystkiemu "wyższemu" niż przyjaźń. - Proszę, niech to pozostanie na zawsze między nami.
- Obiecuję. - kiwnął głową nie spuszczając ze mnie wzroku. - Wracajmy więc do domu. Bo twoja mama na serio popadnie przez nas w depresję. - zaśmiał się melodyjnie po czym wstał i podał mi dłoń. Chwyciłam go i spojrzałam na pozostałe resztki jedzenia. Tak, najpierw trzeba to posprzątać.
Po niecałych czterdziestu minutach byliśmy już przed bramą mojego domu. Na dworze zaczęło się już ściemniać. W końcu na zegarach wybiła osiemnasta. Kto by uwierzył, że spędziliśmy jakieś siedem godzin na pikniku. Mieliśmy iść w tyle miejsc.
-Więc...
- Było wspaniale. - znowu przerwałam mu w połowie zdania wiedząc o co chciał zapytać . On zaśmiał się tylko i odpowiedział, że sie cieszy.
- Zadzwonię jutro.- wydukał z nutką westchnienia.
- Dziękuję. Dawno tak miło nie spędziłam czasu. - przytuliłam go z całej siły obejmując rękami jego kark. On natomiast ułożył dłonie w mojej talii i położył głowę na moim ramieniu. Poczułam jego loczki na swojej szyi. Były takie gładkie i pachnące. Staliśmy przed furtką dobre dziesięć minut - ciągle sie do siebie tuląc. Po prostu cieszyliśmy się sobą póki jeszcze mogliśmy.
- Do zobaczenia. - oderwał sie ode mnie pierwszy. Wiedziałam, że czym dłużej będziemy przedłużać ten uścisk, tym trudniej będzie nam się rozstać.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęłam się czując, ze do moich oczu napływają łzy. Haareh od razu to zauważył. Dlaczego ? Nie chciałam żeby widział jak płaczę. To sprawiało, że on także czuł presję. - W porządku Hazz... W pożegnaniach nie da sie uniknąć łez. - spojrzałam na niego z wymuszonym uśmiechem. Wytarł swoim kciukiem łzę z mojego policzka i sam się "zamazał" .
- Pójdę już. - wytarł swoją łzę i z przymusem ruszył w kierunku swojego domu.
- Harry ! - zawołałam głośno, a on się odwrócił. - Kocham Cię. - powiedziałam po chwili i ponownie zalałam się potokiem łez.
- Ja ciebie też. - odparł stanowczo i nie mogąc już dłużej patrzeć na moje cierpienie odwrócił się i pobiegł do swojej chatki przeskakując przedtem ze sprytem płot.
Gdy już zniknął z zasięgu mojego wzroku, udałam się do pokoju. Trzasnęłam mocno drzwiami tak, że ściany jakby się zatrzęsły. No tak... teraz nie mogłam uniknąć rozmowy z mamą.
Tak przy okazji... zapraszam na bloga kumpeli : http://eveything-about-you.blogspot.com/
MILE WIDZIANE KOMENTARZE I OPINIE ! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)