niedziela, 6 maja 2012

Ogłoszenie

Przepraszam, muszę zawiesić bloga. Ostatnimi czasy złapało mnie kompletne lenistwo i niestety, nic z siebie nie wyduszę. W dodatku prowadzę z koleżanką stronę na facebooku, na którą zapraszam ! --> http://www.facebook.com/pages/One-Direction-Imaginy/403006979721374?ref=tn_tnmn
Piszemy tam swoje imaginy i one shoty, z czym właśnie wiąże sie brak czasu tutaj.
Mam nadzieję, że nikt się na mnie nie pogniewa :) Kiedyś na pewno wrócę do pisania tutaj !
Kocham Was <3

wtorek, 17 kwietnia 2012

Rozdział VII

Następny tydzień minął całkiem fajnie. Pokazałam Liamowi całą okolicę i szczerze mówiąc zdziwiło mnie to, że tak bardzo chciał zwiedzać dalej. Byliśmy w parku, gdzie cudownie śpiewały ptaki, byliśmy na placu zabaw gdzie wesoło bawiły się dzieci i byliśmy kilka razy w kinie na nie do końca interesujących filmach. Dzisiaj mieliśmy zamiar wybrać się do pobliskiej kafejki na jakieś ciastko. Słońce prażyło niesamowicie i nawet przez chwilę nie zawiał wiatr. Payne siedział już na dole i pewnie czytał kolorowe czasopisma leżące na stole. Założyłam szybko swoje krótkie, białe spodenki i luźną niebieską bluzkę. Weszłam z szerokim uśmiechem do pomieszczenia gdzie znajdował się mój kuzyn i puściłam mu oczko. Ruszył w moją stronę i dźgnął mnie palcem z lewy bok. Zachichotałam, a po chwili spiorunowałam go wzrokiem. Oznajmiłam mamie, że wychodzimy i już po kilku sekundach staliśmy za murami domu. Och, było tak gorąco, że nie dało się oddychać. Z mojego czoła zaczęły cieknąć niewielkie kropelki potu. Liam zauważył to i zaczął się ze mnie śmiać.
-Jesteś tak gorąca, że ta pogoda nie powinna na ciebie działać. - uniósł  do góry brwi poruszając nimi w zabawny sposób. To miał być komplement czy raczej ironia ? 
-Echem... i mówi to koleś, który sam wyciska z siebie wody. - pokazałam mu język śmiejąc się przy tym głośno.
Droga zleciała nam szybko i nim się obejrzeliśmy, byliśmy już przed drzwiami kafejki. "U Cowella" - przeczytałam duży szyld na budynku i weszłam do środka ciągnąć za sobą towarzysza. Mimo, że kawiarenka znajdowała się niedaleko mojego domu, nigdy w niej nie byłam. Właściwie to nigdy nie chodziłam na ciastka, bo nie miałam z kim. Harry zawsze zabierał mnie w inne miejsca. Chłopak z kręconymi włosami znów pojawił się w moich myślach. Wciąż przeżywałam jego wyjazd. Towarzystwo Payne'a dawało mi otuchy, ale to nie to samo co przy Hazzie. Z nim czułam się w pełni szczęśliwa. Nawet głuche cisze nie były dla nas niezręczne. Do głowy wpadło mi pewne wspomnienie związane z przyjacielem. Było to jedno z najlepszych wspomnień z nich związanych.
Trzy dni przed jego wyjazdem. Hazz wpadł do mojego pokoju z hukiem i rzucił mi się w ramiona. Napędził mi wielkiego stracha kiedy nagle zaczął płakać z niewiadomych przyczyn. Dopiero po kilkunastu minutach stuknął mnie lekko w głowę i zaczął się śmiać. Wyobrażam sobie jaką musiałam strzelić wtedy minę. Nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodziło. Łzy ciekły mu przez dobre osiem minut, a już za chwilę leżał na ziemi ze śmiechu. Ja rozumiem, że dziewczyny mają wahania nastroju i w ogóle, ale on ? 
-Harry co to ma znaczyć ? - spojrzałam na niego zdezorientowana, a on zaczął się jeszcze głośniej śmiać.
-Och, dlaczego tego nie nagrałem ? Byłabyś gwiazdą internetu. - spojrzał na mnie i znów wybuchnął śmiechem.
-Przestań. Naprawdę się wystraszyłam. - naburmuszona usiadłam na swoim łóżku i odwróciłam wzrok w stronę okna.
-Nie gniewaj się. Lubię patrzeć jak się wkurzasz...
-No to proszę, patrz. - odrzekłam szybko i pokazałam mu język.
-Daj mi dokończyć. Lubię patrzeć jak się wkurzasz... - przysiadł obok mnie i położył swoją prawą dłoń na moim udzie. Natychmiast zrobiło mi się gorąco i czułam jak policzki zaczynają mi się czerwienić - ... ale to nie jest przyjemne uczucie kiedy się na mnie gniewasz. - dokończył i przejechał dłonią po mojej nodze kończąc na łydce. Śledziłam wzrokiem jego palce, które od czasu do czasu wystukiwały na mojej kończynie jakiś  rytm. Spojrzałam na Harry'ego chcąc wyłapać z jego twarzy jakieś uczucia, ale pech sprawił, że on także patrzył prosto na mnie. Nasze oczy się spotkały i wpatrywały w siebie przez jakiś czas. Nie byłam w stanie dokładnie określić ile to trwało, bo myślami byłam całkiem gdzie indziej. Nigdy nie czułam się tak przy Stylesie. Dotykaliśmy się przecież nie raz. Jednak tamte gesty nie wywołały u mnie motylków w brzuchu. Podniosłam rękę i ...
- Heeeeeeeeeej ! - Liam "pomachał" mi tuż przed nosem i spojrzał na mnie zaskoczony. Kiedy napotkałam jego wzrok odetchnął z ulgą. - Boże, myślałem, że zamroziło cię albo zasnęłaś z otwartymi oczami.
-Przepraszam, zamyśliłam się. - zerknęłam kątem oka na kafejkę. Szczerze mówiąc nawet nie spostrzegłam kiedy usiedliśmy, a miejsce mieliśmy całkiem dobre. Przy bufecie stała wysoka dziewczyna o brązowych włosach zwisających niewiele za ramiona. Miała niebieskie oczy i wyraziste rysy twarzy. Wyglądała na bardzo młodą i na pierwszy rzut oka wydawała się być całkiem miłą dziewczyną. Po chwili podeszła do naszego stolika z notesem w dłoni i zapytała o zamówienie.
-Ja poproszę sernik i jakiś chłodny napój. - spojrzałam na nią ukradkiem i dostrzegłam, że owa dziewczyna była na pewno w moim wieku. Może dorabia sobie tutaj przez wakacje ? 
- A dla pana ? - spytała i spojrzała z szerokim uśmiechem na mojego kuzyna. Ku mojemu zdziwieniu on wcale nie miał zamiaru niczego zamawiać. Wlepił swój wzrok w kelnerkę i się do niej uśmiechnął.
- Jaki pan ? Liam jestem. - podał jej swoją dłoń, a ona zwinnie, ale delikatnie ją ujęła.
- Miło cię poznać. Mów mi Dominika. - puściła mu oczko śmiejąc się przy tym cicho.
- A ja jestem Lou... ble ble ble... kogo to obchodzi ?  - wymamrotałam pod nosem z nadzieją, że nikt tego nie usłyszy, ale owa Dominika miała najwyraźniej bardzo dobry słuch.
- A więc ciebie także miło poznać, Lou. - posłała mi uśmiech, który z niechęcią odwzajemniłam. - W takim razie czego sobie życzysz, chłopcze ? - znów zwróciła się do Payne'a . Tym razem jednak zamówił coś do jedzenia. 
-Co to miało znaczyć ?! - wrzasnęłam, kiedy dziewczyna poszła z zapisanym notesikiem do innego stolika. 
-Nic. To już nawet nie można uśmiechnąć się do kelnerki ? - zapytał ze słodkim uśmiechem na twarzy.
-Gdyby to był jeszcze uśmiech... ty z nią flirtowałeś, Liam. To było czuć na kilometr. - pokiwałam głową i wróciłam do swojej wcześniejszej pozycji, gdyż przed nami znów pojawiła się wysoka szatynka.
-Smacznego życzę ! - podała mi mój sernik i colę, a obok Liam'a postawiła deser lodowy.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się do niej, bo zauważyłam, że starała się być miła. A może była ? Tylko, że ja nie przywiązywałam do tego większej uwagi. Chyba za szybko oceniam ludzi. Westchnęłam cicho i
zabrałam się za ciastko leżące przede mną.
Kiedy oboje skończyliśmy jeść, zaczęliśmy najzwyczajniej w świecie rozmawiać.  O wszystkim i o niczym jak to się mówi.
- Do widzenia ! - usłyszeliśmy z daleka i dostrzegliśmy, że "nasza koleżanka" właśnie kończy swoją dniówkę i kieruję się w stronę wyjścia.
-Zaczekaj ! - zawołał Liam, a ta się odwróciła i wydała z siebie tylko ciche " hyym ?" . Szatyn zapytał ją o to, czy nie chciałaby może wybrać się z nim jutro na spacer. Dominika kiwnęła głowa i wspomniała, że miło by było gdybym przyszła także ja. 
-Przepraszam, ale strasznie się spieszę. - skrzywiła się i wyjrzała przez okno jakby patrzyła na kogoś lub coś.
- Jasne, leć. Spotkamy się tutaj o tej samej godzinie, dobrze ? 
- Pewnie. Do zobaczenia ! - pokiwała nam na pożegnanie i jak z procy wyleciała na zewnątrz.
-No, całkiem zabawna z niej osóbka. - wzruszyłam ramionami i rozejrzałam się dookoła. W kawiarence zaczęło powoli pustoszeć, co oznaczało, że my także powinniśmy się już zbierać. Zapłaciliśmy rachunek, wyszliśmy i pokierowaliśmy się w stronę domu.

-Mama gdzieś wyszła. Zostawiła kartkę na stole. - podniosłam do góry kawałek białego papieru i pokazałam go Liamowi. Ten kiwnął głową i usiadł na kanapie włączając telewizję. - Szkoda, że pojutrze wracasz do domu. Mam nadzieję, że będziesz odwiedzał  nas częściej. - podniosłam brew do góry i zdałam sobie sprawę, że mój tymczasowy współlokator wcale mnie nie słuchał, bo w telewizji leciał jakiś mecz. Westchnęłam i udałam się do łazienki. Przysiadłam sobie na pralce i wyciągnęłam z kieszeni swoją komórkę. Przez chwilę bawiłam się nią w dłoniach, aż w końcu wybrałam pewien  numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo ? - odezwał się głos po drugiej stronie.
-Cześć, Harreh. To znów ja. Nie przeszkadzam, prawda ? - zapytałam .
- Nie. Miło słyszeć twój głos. - zaśmiał się melodyjnie, a przed moimi oczami ukazał się jego obraz. Przez ułamek sekundy widziałam jego szeroki uśmiech, z którego wyłaniały się białe jak śnieg zęby, a niesforne loczki opadały na czoło. 
-Twój też. Tęsknię...- powiedziałam ze smutkiem i zaczęłam bawić się breloczkiem od kluczy, który teraz zdawał się być całkiem interesującym przedmiotem. - Nawet nie wyobrażasz sobie tego jaką pustką tu wieje odkąd cię nie ma. Tak, na szczęście mam Liama, ale nikt nie zastąpi ciebie. Jesteś idealny sam w sobie. - uśmiechnęłam się do siebie i oparłam głowę o ścianę.
-Nie zamartwiaj się tym, Louise... Może niedługo się zobaczymy. w końcu aż tak daleko od siebie nie mieszkamy. A zresztą przyjechałbym do ciebie nawet jeśli dzieliłyby nas miliony kilometrów.
-No widzisz ? Właśnie dlatego tak bardzo mi ciebie brakuje. Wracaj do mnie ! - powiedziałam z grymasem i mimowolnie kopnęłam nogą w szafkę.
-Widzę, że stałaś się trochę nerwowa. - zrobił głośne "hahaha" , co znacznie poprawiło mi humor.
-Idę do Liama. Pewnie rozsypał czipsy na kanapie. A mama nie bedzie zadowolona z takiego widoku. 
- Pozdrów ją ode mnie.
-Ty swoich rodziców też ode mnie uściskaj. - uniosłam kąciki ust do góry i czekałam az Harry pierwszy zacznie się ze mną zegnać. Tak tez zrobił. na szczęście.
- Dzięki, że zadzwoniłaś. Twój głos jest jak anielski śpiew, jak woda na pustyni  .- mówił tak poetycko, że zaczęłam się z tego śmiać mimo,  że wywołało to u mnie niezwykłe uczucie. 
- Tak, tak, Lokaty. Daruj sobie takie teksty. - powiedziałam dalej się śmiejąc. Hazz nie był dłużny i także zaczął chichotać.
- Pa, mała. Śpij dobrze.
- Jest dopiero piąta po południu . Powinieneś chyba spojrzec na zegarek.
- To tak na zapas. Jak się kogoś ko....ach, nieważne. Do usłyszenia ! - odpowiedział szybko.
- Jak się kogoś kooooo to co ? - zapytałam cwanie i oczekiwałam od przyjaciela odpowiedzi.
- Powiem ci jak się zobaczymy . Idź wreszcie do salonu, bo jeszcze chwila a zatopisz się w chrupkach !
- Okey, okey. Na razie.
Odłączyłam się . Weszłam do pokoju, ale na szczęście panował  w nim porządek. Przysiadłam się obok kuzyna, oparłam głowę o jego ramię i zaczęłam wpatrywać się w ekran telewizora. Chociaż tak naprawdę nie interesowało mnie to, co w nim właśnie leciało.
______
Dobra, kompletny brak weny. Ale długo nie dodawałam więc musiałam jakoś się zebrać. 
Jakiekolwiek pytania ? Mój twitter : @MarikaLoves1D
A tutaj drugi blog :) [o Larrym] : KLIKNIJ
Dziękuję za przeczytanie ; )

poniedziałek, 26 marca 2012

Rozdział VI

Usiadłam szybko na łóżku i wytarłam łzy. Słyszałam jak mama wchodzi po schodach i kieruje się do mojego pokoju. Jak teraz udawać, że wszystko jest w porządku ? Złapałam pierwszą lepszą gazetę leżącą na szafce i zaczęłam kartkować strony magazynu. Drzwi się uchyliły, a zza nich ujrzałam znajomą twarz. Nie była ona zdziwiona, ani zmartwiona. W takim razie jaka ?
-Mamy gościa. - powiedziała matka i uśmiechnęła się w moją stronę. A więc nie zauważyła mojej złości i najprościej w świecie myślała, że u mnie wszystko dobrze ? Świetnie. O to właśnie mi chodziło.
-Kto to taki ? - zapytałam, chociaż tak naprawdę wcale mnie to nie obchodziło. Skoro znowu ktoś się do nas wprosił, dlaczego ja miałabym zaraz lecieć go przywitać ? Mama znów się uśmiechnęła i kiwnęła tylko głową. Uchyliła drzwi dużo szerzej niż przedtem i powiedziała ciche "proszę". Do mojego pokoju wszedł wysoki i szczupły chłopak o przyjaznych rysach twarzy. Miał wyraziste, brązowe oczy i krótko ścięte włosy. Kiedy się uśmiechnął, można było zauważyć  słodkie zmarszczki otaczające jego usta. Nie powiem, wyglądał dobrze. I gdyby nie moja złość z powodu Harry'ego pewnie zaczęłabym z nim flirtować. Jednak nie zrobiłam tego. Rzuciłam do niego zwykłe "cześć" i znów zatopiłam się w gazecie. Mama zostawiła nas samych, tłumacząc wcześniej, że jako kuzyni powinniśmy się lepiej poznać skoro wcześniej nie było takiej okazji. Kuzyni ?! Co ?! To niemożliwe.... A jednak.
Liam Payne. Osiemnastoletni chłopak z Wolverhampton. Podobno w dzieciństwie bardzo lubiliśmy ze sobą przebywać i bawić się. Tak, pamiętam go. Ale moje obrazy są zamazane i trudno stwierdzić, czy naprawdę aż tak pragnęłam jego towarzystwa. Muszę jednak powiedzieć, że wydoroślał. Kiedy byliśmy dziećmi, on raczej przypominał beczkę owiniętą w worek. Nie powinno się oceniać ludzi po wyglądzie, ani po tym jakie nosi ubrania, ale w porównaniu do tego, jaki Liam jest teraz, mogę mówić to bez oporów.
Stał przede mną dobre siedem minut i w ogóle się nie odzywał. Dopiero po tym czasie zmusił się na zwykłe parsknięcie śmiechem.
- Co cię tak rozśmieszyło ? - zerknęłam na niego kątem oka i dostrzegłam, że próbował się w tym momencie uspokoić i mi odpowiedzieć, ale wskazał tylko palcem na mój miesięcznik. Dopiero teraz zauważyłam, że przez cały czas trzymałam go do góry nogami i udawałam, że coś czytam. Boże, ale wstyd. Liam pewnie zauważył, to już na samym początku, stąd pewnie ten jego dobry humor odkąd tutaj wszedł . -Dobra, czego chcesz ? - rzuciłam wrednie odkładając gazetę na biurko. Tym razem chciałam usłyszeć odpowiedź jak najszybciej. Co nagle go tutaj przywiodło po prawie dwunastu latach ? Wyprowadził się z Wolverhampton kiedy miał niecałe osiem lat i nawet nigdy do mnie nie zadzwonił. Właśnie przed chwilą zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo za nim tęskniłam. Teraz zrozumiałam, dlaczego tak bardzo rozpaczam po Hazzie. Nie dlatego, że jest moim najlepszym przyjacielem i mam go zaraz stracić, ale dlatego, że nie chcę, aby ten ból po raz drugi się powtórzył. Tak ! Pamiętam to jakby minął dzień.
Płakałam całe miesiące za moim kochanym kuzynem i nie mogłam sobie poradzić z samą sobą. A on nigdy nawet nie wysłał mi głupiego sms-a. Chciałam o nim jak najszybciej zapomnieć i jak widać poszło mi całkiem nieźle.
-Jak widzisz przyjechałem do ciebie na wakacje. Nie cieszysz się ? - zrobił smutną minę i usiadł obok mnie.
-Nie bardzo... - spojrzałam na niego wkurzona i dałam mu do zrozumienia, że nawet trochę nie jestem zainteresowana jego wielmożną osobą.
-Hmm... muszę powiedzieć, że jesteś strasznie uparta - jak osiołek.
-Nie porównuj mnie do osła. - powiedziałam oschle. - Wybacz, ale jestem zajęta.
-Czym ? Opłakiwaniem swojego chłopaka ? - spojrzał na mnie z uniesioną jedną brwią do góry i wydawał się zaraz wybuchnąć śmiechem. Co on mógł wiedzieć o moim życiu ? Pewnie matka opowiedziała mu o tym, jak bardzo jestem przewrażliwiona wyjazdem Styles'a. Jeszcze nazwał go moim chłopakiem ! Co za pyszałek ! Bezczelny w dodatku.
-Słuchaj, nie mam ochoty ci się z niczego tłumaczyć. Najlepiej jakbyś wyszedł i nie zawracał mi więcej głowy. Myślisz, że miło jest znów poczuć to głupie uczucie ? Zostawiłeś mnie, Liam. Samą jak palec. Płakałam po tobie kilka miesięcy aż w końcu udało mi się zapomnieć. Gdybyś chociaż raz zadzwonił... Niech sprawa będzie jasna. Kochałam cię jak  swojego brata, którego nigdy nie miałam. ale to było dwanaście lat temu. Teraz jesteś dla mnie jak obcy chłopak. - wzruszyłam ramionami i oczekiwałam jego reakcji. Myślałam, że się wkurzy, wyjdzie i trzaśnie drzwiami. Albo powie mi jaka to ze mnie świnia i cieszy się, że mnie tyle nie widział. Ku mojemu zdziwieniu zrobił wręcz inaczej.
-Chcę to naprawić Louiss ! Chcę żeby wszystko było tak jak kiedyś. Przez ostatnie sześć lat zajmowałem się niczym innym jak nauką. Nigdy nie mogłem przyjechać. W wakacje zazwyczaj rodzice zabierali mnie na wycieczki, które i tak mnie nie interesowały. Nigdy o tobie nie zapomniałem i teraz ... -zadzwonił mój telefon. Szybko zerwałam się z łóżka i podbiegłam do swojej kurtki wiszącej na krześle. Kiedy już komórka znalazła się w mojej dłoni posłałam Payne'owi przepraszające spojrzenie i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Słucham ?
*cześć* - odezwał się głos po drugiej stronie. *jestem już dziesięć minut w drodze. Rodzice wszystko spakowali jak byliśmy na pikniku. Nie chciałem ci tego mówić, bo wiem, że jeszcze trudniej byłoby nam się pożegnać. Mam nadzieję, że jeszcze jakoś się trzymasz* - próbował się chyba zaśmiać, ale nie bardzo mu to wyszło.
-Jakoś żyję, Harry. Nie wiem jeszcze jak długo, ale mam nadzieję, że te potoki łez nie zrobią w moim pokoju powodzi.
*wybacz Liam'owi. Całkiem fajny z niego facet. Naprawdę za tobą tęsknił. Pamiętaj, życie jest za krótkie na nienawiść. No nic, kończę. Mama jest zmęczona i chciałaby się trochę przespać w samochodzie.* -wydukał to wszystko tak szybko, że nie wiedziałam, w którym momencie kończył zdanie.
-Pa. Życz jej dobranoc ode mnie. -zaśmiałam się i odłączyłam słuchawkę. Próbowałam być spokojna. Jakim cudem on i Liam ze sobą rozmawiali ? Kiedy ? Przecież przez cały dzień byliśmy razem.
Mój towarzysz widział jakie uczucia się we mnie teraz gotowały. Posłał mi znaczące spojrzenie. O Boże ! Styles.... On go tutaj sprowadził ! To Harry zawsze rozmawiał z moją matką kiedy musiałam na chwilkę wyjść do toalety czy coś. On próbował wydobyć dyskretnie numer Liam'a i się  z nim skontaktować.  No tak ! Przecież dwa tygodnie temu żaliłam mu się jakiego to miałam kiedyś kuzyna i jak bardzo za nim tęsknie. Nawet nie pomyślałam o tym, że byłby w stanie zrobić dla mnie coś takiego. Teraz wiem, że Harry to najwspanialszy chłopak na świecie i mimo, że często zdarza mu się palnąć jakąś głupotę albo zrobić coś niestosowanego, to kocham go bardziej niż kogokolwiek innego.
Do moich oczu znów napłynęły łzy, a serce zaczęło walić jak szalone. Odłożyłam telefon i ze szlochem rzuciłam się w ramiona kuzyna. Znów poczułam to uczucie jak za czasów naszego dzieciństwa. Tak naprawdę Liam siedział w mojej głowie przez całe życie. Właściwie to w mojej podświadomości. Wreszcie znów go widzę. Loczek wiedział, że powrót kuzyna będzie jedyną rzeczą, która odciągnie mnie od płakania po jego wyprowadzce.
Brązowooki przyciągnął mnie do siebie i pogłaskał po głowie.
-Przepraszam za moje zachowanie. - powiedziałam z żalem i ocierając oczy spojrzałam na Liama. Pokręcił głową i się zaśmiał.
-Nie dziwię ci się. To ja przepraszam. Powinienem był od czasu do czasu sie odezwać. Między nami już okey ?
-Tak. Jak najbardziej. - znów go przytuliłam i poczułam, że pustka po Harrym wypełnia się w maksymalnej prędkości.

__
I oto tym sposobem zakończył się VI rozdział :D Hehe, jeśli już czytasz, zostaw komentarz :)
Zapraszam na drugiego bloga : 1d-bromance.blogspot.com
Oraz na mojego twittera : @MarikaLoves1D

Dziękuję za te prawie 1800 wejśc *_* Jesteście kochani :)

czwartek, 15 marca 2012

Rozdział V

Cisza, która między nami zaistniała wcale nie była niezręczna. W towarzystwie Harry'ego nigdy nie czułam dyskomfortu czy ograniczenia. Właściwie tylko przy nim zachowywałam się swobodnie i wiedziałam co to dobra zabawa. Rozmyślałam nad tym dość długo. Czy kilometry dzielące mnie od tego wspaniałego chłopaka zaważą na naszej przyjaźni ? W tym momencie Harry dziwnie drgnął. Zaniepokoiłam się i spojrzałam szybko w jego kierunku.
-Wszystko w porządku ? - zapytałam ściskając mocniej jego dłoń. Wydawała się tak bardzo zimna, a przecież ogarniał nas niesamowity upał.
- Tak, nic mi nie jest. - odparł szybko.
Po półgodzinnym spacerze dotarliśmy wreszcie na miejsce. Właściwie to ja tak myślałam, bo mój przyjaciel zatrzymał się, a na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Więc.... to tutaj ? Po prostu zwykła łąka pod laskiem porośnięta jakimś zielskiem ? Hmm.. oryginalnie. - zaśmiałam się ironicznie spoglądając krzywo na towarzysza. On tylko się uśmiechnął i pokiwał przecząco głową. Znów złapał moją dłoń - robiąc to strasznie delikatnie i uważnie.
- Uważaj na głowę. - przyciągnął mnie lekko do siebie, otulił ramieniem, a drugą dłoń położył na moich włosach. Jak dziwnie się teraz poczułam. Jakbym miała już na zawsze tonąć w tych ramionach. Poczułam zapach, którego wcześniej nie dostrzegałam. Pomarańcze ? Nie, to coś innego. Mieszanka różnych owoców. Na ciele Harry'ego komponowały się z taką słodkością, że prawie zapomniałam gdzie jestem. Chłopak z ostrożnością przeprowadził mnie przez niewielki gaik, a moim oczom ukazało się kwieciste pole. O mój Boże... Cudowny widok !
- Czy to jest piknik ? - zapytałam z radością w oczach widząc kwadratowy kocyk pokryty różnymi przysmakami.
- I tak. I nie. - odparł cicho. Usiadłam na kocu i poklepałam miejsce obok siebie. Harry bez zastanowienia ruszył w moją stronę i ku mojemu zaskoczeniu.... położył się na plecach i ułożył głowę na moich kolanach. To zdecydowanie było dziwne. Lekko zmieszana uśmiechnęłam się do niego i klepnęłam go w prawy bok. Ten zachichotał tylko, po czym całkiem poważnie spiorunował mnie wzrokiem.
- Co ? - drgnęłam ze strachu i już miałam wstawać, kiedy Hazza złapał mnie za nadgarstek. Kolejne dziwne uczucie. Czego jeszcze dzisiaj miałam się spodziewać ? Mimo to nie stawiałam oporu i dałam szansę wytłumaczyć się przyjacielowi z jego postawy.
- Ja tylko....-przerwał i spuścił wzrok- ... nieważne.
- Powiedz.
-Wyśmiejesz mnie.
-Nie zrobię tego. A choćby nawet, to będzie to przyjacielski śmiech. - podniosłam do góry brwi nie opanowując jednak mojego strachu.
- To nic ta...- nie dokończył. Przerwałam mu w połowie zdania.
-Harry !
-Okej, okej... - ścisnął moją dłoń, a ja to odwzajemniłam. To musiało go chociaż troszeczkę zaskoczyć. - Więc... zabrzmię głupio i być może dziecinnie, ale...- wziął głęboki oddech, po czym podniósł się i spojrzał w moje oczy - ... czuję coś do Ciebie. Nie zrozum mnie źle, Lou. Strasznie mnie to zadręcza, bo nie wiem, czy Cię kocham czy po prostu bardzo lubię. Nigdy nie doznałem czegoś takiego. Przyszło samo. Zawsze traktowałem cię jak najlepszą przyjaciółkę i mam nadzieję, że jest tak dalej. Tylko mam wrażenie, że ostatnimi czasy się do siebie zbliżyliśmy. Wiesz, kiedy dowiedziałem się, że muszę wyjeżdżać, pierwsze co przyszło mi na myśl to rozstanie z Tobą. Okropne uczucie. - przerwał na chwilę oczekując pewnie czegoś ode mnie, ale niestety byłam tak zaskoczona, że nie potrafiłam z siebie niczego wydusić. Harry pewnie to zauważył i szybko zmienił temat. - W każdym razie chcę żebyś o tym wiedziała. Więc co , bierzemy się za jedzenie ? - spojrzał na  mnie, tym razem zwykłym spojrzeniem jakiego doznawałam na sobie od każdego.
- I tak się z tego nie wykręcisz kotku.. - powiedziałam przygryzając dolną wargę. Kotku ?! Że jak ? Nazwałam przed chwilą Harry'ego kotkiem ?! Niby to nic takiego. Przecież wiele przyjaciół tak do siebie mówi . Kotku ?! Nie, to nie było przyjacielskie określenie. Okej, muszę przyznać, że widok zamurowanego Styles'a był dosyć śmieszny. Atmosfera wcale się nie rozluźniła. Tym razem ja musiałam interweniować . - Chodzi mi o to, że ja również czuję coś do ciebie. Ale nie martw się , Harry. Jesteśmy przyjaciółmi od ponad 12 lat. To niemożliwe żebyśmy się w sobie zakochali. Jeśli tak miałoby być, to doszłoby do tego parę lat temu. - przytaknęłam głową mając jednak mieszane uczucia. Może naprawdę Hazz stał się dla mnie ważniejszy niż zazwyczaj ?
- Masz rację. Przepraszam za to. Po prostu nie wiedziałem co o tym sądzić. - uśmiechnął się tym razem już całkiem rozluźniony. Wziął do ręki dorodną truskawkę, zanurzył ją w bitej śmietanie i przystawił do moich ust. - Za mamusię. - odparł słodko, a ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili jednak się opanowałam i otworzyłam buzię. Harry z gracją wsunął owoc do moich ust szczerząc się przy tym jak koń. Chociaż tak naprawdę nie przypominał konia.
Kolejne owoce trafiały do mojego żołądka z niesamowitą prędkością. Kiedy miałam już dość, ostro zaprotestowałam.
- O nie Harreh. Wystarczająco mnie już nakarmiłeś. Czas na Ciebie. - mrugnęłam do niego uwodzicielsko po czym popchnęłam go lewą ręką tak, że wylądował na plecach. Usiadłam obok niego i zdecydowanie za blisko przesunęłam swoją twarz do jego. - Więc na jaki owoc masz ochotę ? - spytałam oczekując jakiejś niezwyczajnej odpowiedzi ze strony przyjaciela. On natomiast prawie niewidocznie wzruszył ramionami. Kątem oka zauważyłam jak jego prawa dłoń wędruje do mojego kolana. Tak też się stało. Po paru sekundach poczułam jak jego dłoń gniecie moje kolano, a potem udo. Nie odrywałam wzroku od jego zielonych tęczówek, bo potem miałabym wyrzuty sumienia, że coś skusiło mnie przerwać tę kilkucentymetrową linię pomiędzy mną, a nim. Nie mam pojęcia co mną kierowało, ale w pewnej chwili sama usadowiłam dłoń na policzku Harry'ego. Najwidoczniej sprawiłam mu tym przyjemność, bo odpowiedział na to przepięknym uśmiechem. Jego ręka znów powędrowała swoją drogą - prosto do moich pośladków. Palce mojego towarzysza rytmicznie zaczęły po nich stukać. To było przyjemne uczucie. Poczułam jak przerwa pomiędzy mną a Hazzą zaczęła się powoli zmniejszać. Już prawie czułam jego oddech na swojej twarzy. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Czyjaś komórka zaczęła dzwonić z ogromnym natężeniem. Od razu zerwałam się na równe nogi i sięgnęłam do tylnej kiszeni spodni.
- Cholera ! - wrzasnęłam i przycisnęłam telefon do swojego ucha naciskając wcześniej zieloną słuchawkę. - Co się stało mamo ?! - krzyknęłam ze zdenerwowaniem. Mama od razu to zauważyła i zaczęła wypytywać co się dzieje. - Nic się nie dzieje, po prostu.... wystraszyłam się . - znalazłam jak najszybszą wymówkę. Przecież nie mogłam jej powiedzieć, że ja i Harry doszliśmy trochę za daleko jak na przyjaciół. Mój przyjaciel zauważył nerwy w moim głosie i od razu pogłaskał moją dłoń. To mi pomogło. Rozluźniłam się i już spokojniej zaczęłam tłumaczyć mamie mój wybuch. Wersja wydarzeń, jaką jej przedstawiłam wydawała się być dobra. W końcu w nią uwierzyła.
Po zakończonej rozmowie odłożyłam komórkę na bok i spojrzałam na Hazzę z rumieńcami na twarzy. Ta sytuacja wzięła nade mną górę. Nie wiedziałam w tym momencie jak się zachować.
- Powinniśmy chyba już iść. - odparłam oschle. - Mama zaczęła już się martwić. - skusiłam się na zerknięcie w jego oczy. Wydawał się być taki spokojny i opanowany. Jak on to robił ? Po tym co przed chwilą między nami zaszło, albo co nie zaszło.
- Lou, nie przejmuj się tym.
- Wiem, matka trochę przesadza z tym zamartwianiem się.
- Nie mówię o tym. - szturchnął mnie lekko łokciem, abym spojrzała na niego. Cóż.. Nie miałam innego wyjścia. Kiedy napotkałam jego wzrok znów się zaczerwieniłam.
- To było dziwne Harry. Zdecydowanie dziwne.
- Mnie się podobało. - uśmiechnął sie szeroko odsłaniając szereg białych zębów. - Przykro mi, że odczuwasz to inaczej.
- Tego nie powiedziałam. Stwierdziłam tylko, że to było dziwne. Ale nie dlatego, że nie powinniśmy tego zrobić, ale dlatego, że chciałam jeszcze więcej. - spojrzałam na niego lekko zdezorientowanym spojrzeniem. On sam chyba nie wiedział o czym ja mówię. Przecież niecałą godzinę temu zaprzeczałam wszystkiemu "wyższemu" niż przyjaźń.  - Proszę, niech to pozostanie na zawsze między nami.
- Obiecuję. - kiwnął głową nie spuszczając ze mnie wzroku. - Wracajmy więc do domu. Bo twoja mama na serio popadnie przez nas w depresję. - zaśmiał się melodyjnie po czym wstał i podał mi dłoń. Chwyciłam go i spojrzałam na pozostałe resztki jedzenia. Tak, najpierw trzeba to posprzątać.
Po niecałych czterdziestu minutach byliśmy już przed bramą mojego domu. Na dworze zaczęło się już ściemniać. W końcu na zegarach wybiła osiemnasta. Kto by uwierzył, że spędziliśmy jakieś siedem godzin na pikniku. Mieliśmy iść w tyle miejsc.
-Więc...
- Było wspaniale. - znowu przerwałam mu w połowie zdania wiedząc o co chciał zapytać . On zaśmiał się tylko i odpowiedział, że sie cieszy.
- Zadzwonię jutro.- wydukał z nutką westchnienia.
- Dziękuję. Dawno tak miło nie spędziłam czasu. - przytuliłam go z całej siły obejmując rękami jego kark. On natomiast ułożył dłonie w mojej talii i położył głowę na moim ramieniu. Poczułam jego loczki na swojej szyi. Były takie gładkie i pachnące. Staliśmy przed furtką dobre dziesięć minut - ciągle sie do siebie tuląc. Po prostu cieszyliśmy się sobą póki jeszcze mogliśmy.
- Do zobaczenia. - oderwał sie ode mnie pierwszy. Wiedziałam, że czym dłużej będziemy przedłużać ten uścisk, tym trudniej będzie nam się rozstać.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęłam się czując, ze do moich oczu napływają łzy. Haareh od razu to zauważył. Dlaczego ? Nie chciałam żeby widział jak płaczę. To sprawiało, że on także czuł presję. - W porządku Hazz... W pożegnaniach nie da sie uniknąć łez. - spojrzałam na niego z wymuszonym uśmiechem. Wytarł swoim kciukiem łzę z mojego policzka i sam się "zamazał" .
- Pójdę już. - wytarł swoją łzę i z przymusem ruszył w kierunku swojego domu.
- Harry ! - zawołałam głośno, a on się odwrócił. - Kocham Cię. - powiedziałam po chwili i ponownie zalałam się potokiem łez.
- Ja ciebie też. - odparł stanowczo i nie mogąc już dłużej patrzeć na moje cierpienie odwrócił się i pobiegł do swojej chatki przeskakując przedtem ze sprytem płot.
Gdy już zniknął z zasięgu mojego wzroku, udałam się do pokoju. Trzasnęłam mocno drzwiami tak, że ściany jakby się zatrzęsły. No tak... teraz nie mogłam uniknąć rozmowy z mamą.

Tak przy okazji... zapraszam na bloga kumpeli : http://eveything-about-you.blogspot.com/

MILE WIDZIANE KOMENTARZE I OPINIE ! :)

czwartek, 23 lutego 2012

Rozdział IV

O tak. Pierwszy raz w życiu zależało mi na dobrym wyglądzie. Nigdy nie przywiązywałam do niego większej uwagi. Czyżbym chciała zaimponować Harry'emu ? Ale czym ? Przecież jego nie obchodził mój wizerunek. Zawsze zapamięta mnie jako niezdarną przyjaciółkę z rozlazłymi włosami. Być może ta motywacja wzięła się z tego, że to miał być ostatni dzień, który spędzę ze swym przyjacielem. Dlaczego ? Dlaczego akurat mnie to musiało spotkać ? Nigdy nie pomyślałam, że będę musiała się rozstać z tak ważną dla mnie osobą. Te jego słodkie, zielone oczka, szeroki uśmiech, który odsłania szereg białych jak śnieg zębów i te cudowne loczki opadające na policzka. Nie, to nie jest wszystko ! Jego charakter ! Nigdy mnie nie skrzywdził ! W jego towarzystwie nie znałam słowa "nuda". Tylko z nim potrafiłam śmiać się z niczego i poznawać pozytywny smak życia. Czy teraz wszystko to zniknie ?
Byłam już gotowa. Ubrana w granatowe, obcisłe spodnie i luźną, białą koszulkę z nadrukami zeszłam na dół i z niezbyt radosną miną przywitałam krzątającą się po kuchni mamę. Od razu zauważyła, że coś się stało. Ledwo co usiadłam na krzesełku, a już zostałam zalana szeregiem pytań.
- Harry się wyprowadza. - odrzekłam krótko skupiając wzrok na kafelkowej podłodze.
- Och, mi też jest przykro. Wiem, że byliście ze sobą tak blisko.
- Nie aż tak blisko. - zażartowałam próbując rozluźnić atmosferę. Mama uśmiechnęła się delikatnie i zaczęła mnie pocieszać. Chociaż wcale to nie pomagało.  - Zaraz tu będzie. Spędzimy ze sobą ten ostatni wspólny dzień. Nie masz nic przeciwko, prawda?
- Skądże. Musicie się wyszaleć. - zaśmiała się wesoło i puściła mi oczko. - To dobry chłopak Lou.
- Wiem, wiem. - pokiwałam głową i zanim się obróciłam, usłyszałam głośny dzwonek do drzwi.
- Otworzę.
- Dzień dobry pani. - usłyszałam łagodny głos dobiegający z sąsiedniego pomieszczenia. - Zastałem Louisę ?
- Tak, jestem ! -podbiegłam do drzwi łapiąc tylko bluzę, na wypadek gdyby pogoda się zmieniła,
- Bawcie się dobrze. - powiedziała moja mama i wróciła do kuchni.
- Cześć ponownie. - rzucił szybko i przytulił mnie na powitanie. Tak bardzo będzie mi tego brakować. - Gotowa ?
- W stu procentach. - uśmiechnęłam się do niego delikatnie, po czym złapałam go pod rękę i ruszyłam tuż przy jego boku. - Więc gdzie mnie Harroldzie zabierasz ?
- Nie bądź taka ciekawa. Mamy przed sobą cały dzień. - rozszerzył swoje wargi, a przede mną znów ukazał się ten nieziemski uśmiech, przy którym moje nogi stawały się jakby z waty. - Tak w ogóle zapomniałaś założyć stanik.
- Co ?! - złapałam się szybko za biust i zauważyłam, że to była tylko wymówka. Harry zaczął się śmiać, a ja walnęłam go w ramię. - No wiesz co ?! Jak możesz się patrzeć na moje .... cycki ? - spojrzałam na niego i tak właściwie pomyślałam, że wcale mnie to nie dziwi. Mój przyjaciel był trochę... zboczony, co wcale mi nie przeszkadzało.
- Przepraszam. Ale tak już mam. Sama wiesz... - zerknął na mnie śmiesznym wzrokiem  i po chwili znów mnie przytulił. - Strasznie, ale to straaaasznie będę za tobą tęsknił.
- Ja też Harry, ja też... - westchnęłam i kopnęłam pierwszy kamyk. - Znajdziesz sobie chłopaka i będziesz szczęśliwy, więc się tak nie martw. - pokazałam mu język i roześmiałam się na cały głos.
- Wcale w to nie wątpię. - uśmiechnął się i poprowadził mnie dalej - przed siebie.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Rozdział III

Ten rozdział dedykuję Dominice, która dała na niego pomysł ;* :) A przynajmniej na jego początek :)

-Ała, co mi się dzieje ? Mam jakieś omamy czy co ? - pomyślałam, czując jak moje łóżko ugina się pod czyimś naciskiem. Przez chwilę myślałam, że wciąż śnię. Dopiero jak z niechęcią otworzyłam oczy, zauważyłam co tak naprawdę się dzieje.
-Witaj Księżniczko ! - Tak ! To Harry. Mój najdroższy przyjaciel ! Jak dobrze go widzieć skaczącego po moim łóżku w samych spodenkach. Jak na osiemnastolatka był nieźle zbudowany. Wprawdzie widziałam go już bez koszulki, ale nigdy nie przywiązywałam szczególnej uwagi do jego klatki piersiowej. Jednak nie miałam zamiaru nad tym teraz rozmyślać. Musiałam jakoś dobrze zacząć dzień, a z doświadczenia wiem, że z rana niezbyt dobrze wyglądam.
- O Boże, Harry, nie patrz. Moje włosy, oczy... -zakryłam szybko twarz, nie chcąc robić sobie wstydu przed przyjacielem. Ten jednak pominął tę uwagę i przysiadł obok mnie odsłaniając moje lice. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i spojrzałam w te cudowne, zielone tęczówki. - Jak się tutaj dostałeś ? - zapytałam lekko oszołomiona. Harry wskazał tylko palcem na okno, a ja od razu się domyśliłam jakim cudem wszedł do mojego łoża. - Tak, to wszystko wyjaśnia. - przytaknęłam głową, a chłopak znalazł się obok mnie w ułamku sekundy. Złapał moją dłoń i przyłożył sobie do prawego policzka.
- Będę za Tobą tęsknił. - na jego twarzy rysował się teraz smutek. Nie mogłam na to patrzeć. Ale cóż mogłam poradzić ? Czułam dokładnie to samo.
- Wiem, wiem. Mi też nie jest łatwo. Myślałam o tym cały wieczór i jak sam widzisz nawet nie wiem kiedy zasnęłam . - spojrzałam na swoje dzienne ubrania i zaśmiałam się wesoło. Przejechałam dłonią po jego słodkich loczkach, po czym wtuliłam się w niego. - Nie wiem jak ja bez ciebie wytrzymam.
- Oj, no nie przesadzaj. Poradzisz sobie. Jesteś silna. Będziemy do siebie codziennie dzwonić.
- Tak, ale to nie to samo. Potrzebuję Twojej osoby. - uśmiechnęłam się do szalonego chłopca, który siedział obok mnie.
- Lou, chcę spędzić ten dzień z Tobą. Jutro będę się pakować, a pojutrze już wyjeżdżam. Dzisiaj jesteś tylko dla mnie, a ja tylko dla ciebie. Co ty na to ? - spojrzał na mnie z radością jaką często u niego widziałam. Szczerze mówiąc ten pomysł jak najbardziej mi odpowiadał.
- Oh, cóż innego mogłabym chcieć ? Cały dzień przeleci mi w towarzystwie chłopaka, z którym normalnie nie wytrzymałabym godziny.  - pokazałam mu język, a on widząc mój wyraz twarzy roześmiał się na głos.
- W takim razie wpadnę po ciebie za godzinę ! - kiwnął głową i po chwili zniknął za moim oknem - tak jakby nie mógł wyjść drzwiami. Uśmiechnęłam się do siebie, po czym wstałam i zaczęłam powoli szykować się na "bóstwo".

sobota, 18 lutego 2012

Rozdział II

Dzień dobiegł już końca. Upadłam zmęczona na swoje łóżko wyścielane beżową satyną i przyłożyłam głowę do poduszki. Nie robiłam dzisiaj nic męczącego, a jednak odczuwałam ból w nogach i karku. Odwróciłam się na bok i zauważyłam, że w moim pokoju panuje straszny bałagan. Podniosłam się z przymusem i z gorszego zaczęłam wszystko układać na swoje miejsce. Nie zajęło mi to dużo czasu, a efekt był zniewalający. Dumna  z siebie przystanęłam na środku pomieszczenia, gdy nagle usłyszałam dzwonek. -Ktoś do mnie dzwonie ! Gdzie jest mój telefon ? - zdezorientowana zaczęłam rozglądać się po wszystkich kątach, próbując wsłuchiwać się w źródło dźwięku. W końcu znalazłam zgubę. Leżała na dnie torebki, którą zawiesiłam obok biurka. Niestety, nie zdążyłam odebrać. Zerknęłam tylko na ostatnie połączenia i dostrzegłam, że dzwonił Harry. No tak, a któż inny ? Tylko on o mnie pamiętał, gdy reszta ważnych mi ludzi miała ważniejsze sprawy na głowie.
- Halo ? - odezwał się głos po drugiej stronie.
- To ja. Przepraszam, że wcześniej nie odebrałam, ale na chwilę straciłam panowanie nad swoim pokojem i kompletnie nie wiedziałam gdzie zostawiłam telefon. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. - uśmiechnęłam się do siebie i wyjrzałam przez okno. Zauważyłam, że w pokoju mojego przyjaciela także świeci się światło.
-  Jak mógłbym się na Ciebie gniewać ? Robiłaś mi już gorsze numery. - zachichotał delikatnie, a po chwili westchnął.
- Coś się stało ? - zapytałam lekko poddenerwowana. Znam Harry'ego od dziecka i wiem kiedy w jego życiu się układa, a kiedy nie. Jest dla mnie jak brat. Jak najlepszy pod Słońcem brat, który troszczy się o mnie jakbym była jego o dziesięć lat młodszą siostrzyczką.
- Właściwie to tak. Wiedziałem o tym już od paru tygodni, ale nie chciałem Cię zamartwiać przed końcem szkoły. - powiedział z powagą, a ja poczułam, że moje serce zaczyna bić coraz mocniej. Co takiego mogło się wydarzyć ? Jeśli za chwilę nie usłyszałabym odpowiedzi, pewnie dostałabym zawału.
- Proszę, powiedz jak najszybciej co się dzieje. Spróbuję Ci jakoś pomóc.
- Raczej nic tutaj nie możesz zdziałać Lou. Wyprowadzam się. Już w poniedziałek. - teraz już byłam przekonana, że straciłam nad sobą panowanie. Telefon wypadł mi z ręki, a niedługo po nim sama upadłam na ziemię. Wszystko we mnie jakby krzyczało "Nie ! Harry , nie rób mi tego ! Nie możesz mnie zostawić!" . Podniosłam komórkę  z ziemi i próbując się opanować przytkałam ją z powrotem do swojego ucha,
- Nie wierzę w to. Dlaczego niby miałbyś się wyprowadzić ? - zapytałam z lekko drżącym głosem.
- Mama znalazła pracę. To znaczy dzięki jej starej znajomej dostała jakąś małą rólkę w niewielkiej firmie. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale jeśli to ma jakoś pomóc, musimy wyjechać.- usłyszałam w jego głosie nutkę smutku. Pewnie jemu też jest ciężko się z tym uporać. Co się dziwić, nie jest łatwo się wyprowadzić po osiemnastu latach spędzonych z najlepszymi przyjaciółmi. - Lou, przepraszam. Muszę już kończyć. Zadzwonię do Ciebie nad ranem. Do usłyszenia ! - odłączył się. Wstałam z podłogi i z nerwami rzuciłam poduszką o ścianę. To była najgorsza wiadomość jaką usłyszałam w ciągu ostatnich dziesięciu lat.  Poczułam się, jakby jakaś część mnie miała za trzy dni już ode mnie odłączyć i nigdy powrócić. A przynajmniej nie tak szybko. Moje oczy zalały się łzami, a szlochanie słychać było pewnie w całym domu. Szczęście, że rodzice wyszli na kolację. Inaczej musiałabym się jeszcze im tłumaczyć z przyczyny mego płaczu.
Leżałam tak przez dobre dwie godziny patrząc się w sufit. Teraz nic nie miało znaczenia. Nawet rozpoczynające się wakacje przestały mnie cieszyć - a przecież czekałam na nie od miesięcy. Usłyszałam jak drzwi się otwierają, a w przedpokoju ktoś zaczyna się krzątać. Rodzice wrócili. Musiałam zacząć udawać, że śpię. Nie miałam nastroju do tego, aby teraz  z nimi rozmawiać. Właściwie nie miałam nastroju do niczego i jedyna rzecz, dzięki której moja szczęśliwa osobowość miałaby powrócić, to świadomość, że Harry zostaje i nigdzie nie wyjeżdża.