czwartek, 23 lutego 2012

Rozdział IV

O tak. Pierwszy raz w życiu zależało mi na dobrym wyglądzie. Nigdy nie przywiązywałam do niego większej uwagi. Czyżbym chciała zaimponować Harry'emu ? Ale czym ? Przecież jego nie obchodził mój wizerunek. Zawsze zapamięta mnie jako niezdarną przyjaciółkę z rozlazłymi włosami. Być może ta motywacja wzięła się z tego, że to miał być ostatni dzień, który spędzę ze swym przyjacielem. Dlaczego ? Dlaczego akurat mnie to musiało spotkać ? Nigdy nie pomyślałam, że będę musiała się rozstać z tak ważną dla mnie osobą. Te jego słodkie, zielone oczka, szeroki uśmiech, który odsłania szereg białych jak śnieg zębów i te cudowne loczki opadające na policzka. Nie, to nie jest wszystko ! Jego charakter ! Nigdy mnie nie skrzywdził ! W jego towarzystwie nie znałam słowa "nuda". Tylko z nim potrafiłam śmiać się z niczego i poznawać pozytywny smak życia. Czy teraz wszystko to zniknie ?
Byłam już gotowa. Ubrana w granatowe, obcisłe spodnie i luźną, białą koszulkę z nadrukami zeszłam na dół i z niezbyt radosną miną przywitałam krzątającą się po kuchni mamę. Od razu zauważyła, że coś się stało. Ledwo co usiadłam na krzesełku, a już zostałam zalana szeregiem pytań.
- Harry się wyprowadza. - odrzekłam krótko skupiając wzrok na kafelkowej podłodze.
- Och, mi też jest przykro. Wiem, że byliście ze sobą tak blisko.
- Nie aż tak blisko. - zażartowałam próbując rozluźnić atmosferę. Mama uśmiechnęła się delikatnie i zaczęła mnie pocieszać. Chociaż wcale to nie pomagało.  - Zaraz tu będzie. Spędzimy ze sobą ten ostatni wspólny dzień. Nie masz nic przeciwko, prawda?
- Skądże. Musicie się wyszaleć. - zaśmiała się wesoło i puściła mi oczko. - To dobry chłopak Lou.
- Wiem, wiem. - pokiwałam głową i zanim się obróciłam, usłyszałam głośny dzwonek do drzwi.
- Otworzę.
- Dzień dobry pani. - usłyszałam łagodny głos dobiegający z sąsiedniego pomieszczenia. - Zastałem Louisę ?
- Tak, jestem ! -podbiegłam do drzwi łapiąc tylko bluzę, na wypadek gdyby pogoda się zmieniła,
- Bawcie się dobrze. - powiedziała moja mama i wróciła do kuchni.
- Cześć ponownie. - rzucił szybko i przytulił mnie na powitanie. Tak bardzo będzie mi tego brakować. - Gotowa ?
- W stu procentach. - uśmiechnęłam się do niego delikatnie, po czym złapałam go pod rękę i ruszyłam tuż przy jego boku. - Więc gdzie mnie Harroldzie zabierasz ?
- Nie bądź taka ciekawa. Mamy przed sobą cały dzień. - rozszerzył swoje wargi, a przede mną znów ukazał się ten nieziemski uśmiech, przy którym moje nogi stawały się jakby z waty. - Tak w ogóle zapomniałaś założyć stanik.
- Co ?! - złapałam się szybko za biust i zauważyłam, że to była tylko wymówka. Harry zaczął się śmiać, a ja walnęłam go w ramię. - No wiesz co ?! Jak możesz się patrzeć na moje .... cycki ? - spojrzałam na niego i tak właściwie pomyślałam, że wcale mnie to nie dziwi. Mój przyjaciel był trochę... zboczony, co wcale mi nie przeszkadzało.
- Przepraszam. Ale tak już mam. Sama wiesz... - zerknął na mnie śmiesznym wzrokiem  i po chwili znów mnie przytulił. - Strasznie, ale to straaaasznie będę za tobą tęsknił.
- Ja też Harry, ja też... - westchnęłam i kopnęłam pierwszy kamyk. - Znajdziesz sobie chłopaka i będziesz szczęśliwy, więc się tak nie martw. - pokazałam mu język i roześmiałam się na cały głos.
- Wcale w to nie wątpię. - uśmiechnął się i poprowadził mnie dalej - przed siebie.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Rozdział III

Ten rozdział dedykuję Dominice, która dała na niego pomysł ;* :) A przynajmniej na jego początek :)

-Ała, co mi się dzieje ? Mam jakieś omamy czy co ? - pomyślałam, czując jak moje łóżko ugina się pod czyimś naciskiem. Przez chwilę myślałam, że wciąż śnię. Dopiero jak z niechęcią otworzyłam oczy, zauważyłam co tak naprawdę się dzieje.
-Witaj Księżniczko ! - Tak ! To Harry. Mój najdroższy przyjaciel ! Jak dobrze go widzieć skaczącego po moim łóżku w samych spodenkach. Jak na osiemnastolatka był nieźle zbudowany. Wprawdzie widziałam go już bez koszulki, ale nigdy nie przywiązywałam szczególnej uwagi do jego klatki piersiowej. Jednak nie miałam zamiaru nad tym teraz rozmyślać. Musiałam jakoś dobrze zacząć dzień, a z doświadczenia wiem, że z rana niezbyt dobrze wyglądam.
- O Boże, Harry, nie patrz. Moje włosy, oczy... -zakryłam szybko twarz, nie chcąc robić sobie wstydu przed przyjacielem. Ten jednak pominął tę uwagę i przysiadł obok mnie odsłaniając moje lice. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i spojrzałam w te cudowne, zielone tęczówki. - Jak się tutaj dostałeś ? - zapytałam lekko oszołomiona. Harry wskazał tylko palcem na okno, a ja od razu się domyśliłam jakim cudem wszedł do mojego łoża. - Tak, to wszystko wyjaśnia. - przytaknęłam głową, a chłopak znalazł się obok mnie w ułamku sekundy. Złapał moją dłoń i przyłożył sobie do prawego policzka.
- Będę za Tobą tęsknił. - na jego twarzy rysował się teraz smutek. Nie mogłam na to patrzeć. Ale cóż mogłam poradzić ? Czułam dokładnie to samo.
- Wiem, wiem. Mi też nie jest łatwo. Myślałam o tym cały wieczór i jak sam widzisz nawet nie wiem kiedy zasnęłam . - spojrzałam na swoje dzienne ubrania i zaśmiałam się wesoło. Przejechałam dłonią po jego słodkich loczkach, po czym wtuliłam się w niego. - Nie wiem jak ja bez ciebie wytrzymam.
- Oj, no nie przesadzaj. Poradzisz sobie. Jesteś silna. Będziemy do siebie codziennie dzwonić.
- Tak, ale to nie to samo. Potrzebuję Twojej osoby. - uśmiechnęłam się do szalonego chłopca, który siedział obok mnie.
- Lou, chcę spędzić ten dzień z Tobą. Jutro będę się pakować, a pojutrze już wyjeżdżam. Dzisiaj jesteś tylko dla mnie, a ja tylko dla ciebie. Co ty na to ? - spojrzał na mnie z radością jaką często u niego widziałam. Szczerze mówiąc ten pomysł jak najbardziej mi odpowiadał.
- Oh, cóż innego mogłabym chcieć ? Cały dzień przeleci mi w towarzystwie chłopaka, z którym normalnie nie wytrzymałabym godziny.  - pokazałam mu język, a on widząc mój wyraz twarzy roześmiał się na głos.
- W takim razie wpadnę po ciebie za godzinę ! - kiwnął głową i po chwili zniknął za moim oknem - tak jakby nie mógł wyjść drzwiami. Uśmiechnęłam się do siebie, po czym wstałam i zaczęłam powoli szykować się na "bóstwo".

sobota, 18 lutego 2012

Rozdział II

Dzień dobiegł już końca. Upadłam zmęczona na swoje łóżko wyścielane beżową satyną i przyłożyłam głowę do poduszki. Nie robiłam dzisiaj nic męczącego, a jednak odczuwałam ból w nogach i karku. Odwróciłam się na bok i zauważyłam, że w moim pokoju panuje straszny bałagan. Podniosłam się z przymusem i z gorszego zaczęłam wszystko układać na swoje miejsce. Nie zajęło mi to dużo czasu, a efekt był zniewalający. Dumna  z siebie przystanęłam na środku pomieszczenia, gdy nagle usłyszałam dzwonek. -Ktoś do mnie dzwonie ! Gdzie jest mój telefon ? - zdezorientowana zaczęłam rozglądać się po wszystkich kątach, próbując wsłuchiwać się w źródło dźwięku. W końcu znalazłam zgubę. Leżała na dnie torebki, którą zawiesiłam obok biurka. Niestety, nie zdążyłam odebrać. Zerknęłam tylko na ostatnie połączenia i dostrzegłam, że dzwonił Harry. No tak, a któż inny ? Tylko on o mnie pamiętał, gdy reszta ważnych mi ludzi miała ważniejsze sprawy na głowie.
- Halo ? - odezwał się głos po drugiej stronie.
- To ja. Przepraszam, że wcześniej nie odebrałam, ale na chwilę straciłam panowanie nad swoim pokojem i kompletnie nie wiedziałam gdzie zostawiłam telefon. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. - uśmiechnęłam się do siebie i wyjrzałam przez okno. Zauważyłam, że w pokoju mojego przyjaciela także świeci się światło.
-  Jak mógłbym się na Ciebie gniewać ? Robiłaś mi już gorsze numery. - zachichotał delikatnie, a po chwili westchnął.
- Coś się stało ? - zapytałam lekko poddenerwowana. Znam Harry'ego od dziecka i wiem kiedy w jego życiu się układa, a kiedy nie. Jest dla mnie jak brat. Jak najlepszy pod Słońcem brat, który troszczy się o mnie jakbym była jego o dziesięć lat młodszą siostrzyczką.
- Właściwie to tak. Wiedziałem o tym już od paru tygodni, ale nie chciałem Cię zamartwiać przed końcem szkoły. - powiedział z powagą, a ja poczułam, że moje serce zaczyna bić coraz mocniej. Co takiego mogło się wydarzyć ? Jeśli za chwilę nie usłyszałabym odpowiedzi, pewnie dostałabym zawału.
- Proszę, powiedz jak najszybciej co się dzieje. Spróbuję Ci jakoś pomóc.
- Raczej nic tutaj nie możesz zdziałać Lou. Wyprowadzam się. Już w poniedziałek. - teraz już byłam przekonana, że straciłam nad sobą panowanie. Telefon wypadł mi z ręki, a niedługo po nim sama upadłam na ziemię. Wszystko we mnie jakby krzyczało "Nie ! Harry , nie rób mi tego ! Nie możesz mnie zostawić!" . Podniosłam komórkę  z ziemi i próbując się opanować przytkałam ją z powrotem do swojego ucha,
- Nie wierzę w to. Dlaczego niby miałbyś się wyprowadzić ? - zapytałam z lekko drżącym głosem.
- Mama znalazła pracę. To znaczy dzięki jej starej znajomej dostała jakąś małą rólkę w niewielkiej firmie. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale jeśli to ma jakoś pomóc, musimy wyjechać.- usłyszałam w jego głosie nutkę smutku. Pewnie jemu też jest ciężko się z tym uporać. Co się dziwić, nie jest łatwo się wyprowadzić po osiemnastu latach spędzonych z najlepszymi przyjaciółmi. - Lou, przepraszam. Muszę już kończyć. Zadzwonię do Ciebie nad ranem. Do usłyszenia ! - odłączył się. Wstałam z podłogi i z nerwami rzuciłam poduszką o ścianę. To była najgorsza wiadomość jaką usłyszałam w ciągu ostatnich dziesięciu lat.  Poczułam się, jakby jakaś część mnie miała za trzy dni już ode mnie odłączyć i nigdy powrócić. A przynajmniej nie tak szybko. Moje oczy zalały się łzami, a szlochanie słychać było pewnie w całym domu. Szczęście, że rodzice wyszli na kolację. Inaczej musiałabym się jeszcze im tłumaczyć z przyczyny mego płaczu.
Leżałam tak przez dobre dwie godziny patrząc się w sufit. Teraz nic nie miało znaczenia. Nawet rozpoczynające się wakacje przestały mnie cieszyć - a przecież czekałam na nie od miesięcy. Usłyszałam jak drzwi się otwierają, a w przedpokoju ktoś zaczyna się krzątać. Rodzice wrócili. Musiałam zacząć udawać, że śpię. Nie miałam nastroju do tego, aby teraz  z nimi rozmawiać. Właściwie nie miałam nastroju do niczego i jedyna rzecz, dzięki której moja szczęśliwa osobowość miałaby powrócić, to świadomość, że Harry zostaje i nigdzie nie wyjeżdża.

wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział I

29 czerwiec, godzina 13:30. Już za kilkanaście minut miałam wybiec ze szkoły  jak szalona i cieszyć się wakacjami. No właśnie ... wakacje. Jakieś plany ? Ani trochę o tym nie myślałam. Chyba byłam za bardzo zajęta kartkowaniem wszystkich moich starych książek, które w ciągu niecałych dwóch lat zdążyłam dorzucić do "kolekcji prosto z półki".  Dopiero parę godzin temu uświadomiłam sobie, że nadszedł czas, w którym muszę rozstać się ze zbuntowanym życiem gimnazjalistki. Mam szesnaście lat ! Powinnam być jeszcze rozpieszczana przez rodziców i uwielbiana przez starsze rodzeństwo. Niestety, jak to twierdzi moja mama "Jesteś już dorosła. Musisz wreszcie dojrzeć i zachowywać się jak przystało na młodą damę". Szkoda, że nie trzyma się swojego stwierdzenia w momencie kiedy proszę ją o pozwolenie na spotkanie czy pójście na imprezę. Tak to już jest z rodzicami. Nie mam im tego za złe, bo wiem, że się troszczą i chcą dla mnie jak najlepiej.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek - głośniejszy niż zazwyczaj. A może po prostu tylko tak mi się zdawało ?
Podniosłam się  z krzesełka i uśmiechnęłam do mojej wychowawczyni. Miała ponury wyraz twarzy. Może jej też było przykro, że musimy ją opuścić. Jednak nie miałam zamiaru się tym teraz przejmować.  Po chwili znalazłam się już na korytarzu i zaczęłam żegnać się ze znajomymi. Teraz każdy pójdzie własną ścieżką. Już nie będziemy ze sobą tak zżyci jak przez te trzy lata. Nowa szkoła. O zgrozo ! Jak ja sobie poradzę ? Czy moje życie wywróci się teraz do góry nogami ? W sumie to przydałby mi się obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Może wreszcie poznam swoją jakże od dawna oczekiwaną drugą połówkę - uśmiechnęłam się do siebie nie zauważając, że właśnie nadjechał mój autobus. Wsiadłam szybko do niego i zajęłam miejsce z przodu niezdarnie odrzucając włosy do tyłu.
-Jak zwykle zrównoważona i opanowana. - usłyszałam za sobą cichy śmiech i poczułam, że ktoś delikatnie ciągnie moje kosmyki. Odwróciłam się energicznie i ujrzałam twarz dobrze mi znaną.- Lou Mayne...
-Louisa Emily Mayne . - powiedziałam z dumą moje dwa imiona wraz z nazwiskiem uśmiechając się przy tym  uroczo.
-Rozumiem, że widzimy się już jutro ? - zapytał mój kędzierzawy przyjaciel i spojrzał w moje oczy. Ach, jego wzrok powalał. Przy moich niebieskich, jego zielone tęczówki były wręcz powalające. I jeszcze te brązowe loczki opadające na twarz ! Moim zdaniem przypominał małego aniołka, którego znam od dziecka i rozumiem bez słowa.
-Wiesz Harry, nie trudno wyjrzeć przez okno. Założę się, że zobaczysz mnie już z samego rana, przebierającą się w swoim przytulnym pokoiku. Że też muszę mieć okna na przeciwko ciebie ! - westchnęłam z lekkim uśmieszkiem.
-Też cię kocham. - wycedził szorstko, po czym puścił mi oczko i ruszył w stronę otwierających się busowych drzwiczek. - Idziesz, czy wysiadasz na następnym przystanku i wracasz pieszo ? - zaśmiał się melodyjnie, a po chwili zniknął już poza  moim wzrokiem. Podniosłam się energicznie i łapiąc swoją podręczną torebkę wybiegłam z autobusu znajdując się tuż obok Harry'ego.

Wstęp/Powitanie

Witam wszystkich :). Nazywam się Marika i mam 15 lat. Jest to mój pierwszy blog z opowiadaniami - w ogóle pierwszy blog. Myślę, że Wam się spodoba. Będę pisać w pierwszej osobie i sama do końca nie wiem jak się potoczy cała historia. Mam nadzieję, że będziecie się udzielać i komentować.
Opowiadanie będzie ... hmm... na pewno o nastolatkach, miłości, problemach, szkole, idolach ; ).
Postacie będę wzorować na chłopakach z One Direction ;D
Główne postacie : Louisa Emily Mayne oraz Harold [Harry] Edward Styles :).
Postacie drugoplanowe : Niall Horan, Zayn Malik, Liam Payne i inni...
Dziękuję, pozdrawiam !