wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział I

29 czerwiec, godzina 13:30. Już za kilkanaście minut miałam wybiec ze szkoły  jak szalona i cieszyć się wakacjami. No właśnie ... wakacje. Jakieś plany ? Ani trochę o tym nie myślałam. Chyba byłam za bardzo zajęta kartkowaniem wszystkich moich starych książek, które w ciągu niecałych dwóch lat zdążyłam dorzucić do "kolekcji prosto z półki".  Dopiero parę godzin temu uświadomiłam sobie, że nadszedł czas, w którym muszę rozstać się ze zbuntowanym życiem gimnazjalistki. Mam szesnaście lat ! Powinnam być jeszcze rozpieszczana przez rodziców i uwielbiana przez starsze rodzeństwo. Niestety, jak to twierdzi moja mama "Jesteś już dorosła. Musisz wreszcie dojrzeć i zachowywać się jak przystało na młodą damę". Szkoda, że nie trzyma się swojego stwierdzenia w momencie kiedy proszę ją o pozwolenie na spotkanie czy pójście na imprezę. Tak to już jest z rodzicami. Nie mam im tego za złe, bo wiem, że się troszczą i chcą dla mnie jak najlepiej.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek - głośniejszy niż zazwyczaj. A może po prostu tylko tak mi się zdawało ?
Podniosłam się  z krzesełka i uśmiechnęłam do mojej wychowawczyni. Miała ponury wyraz twarzy. Może jej też było przykro, że musimy ją opuścić. Jednak nie miałam zamiaru się tym teraz przejmować.  Po chwili znalazłam się już na korytarzu i zaczęłam żegnać się ze znajomymi. Teraz każdy pójdzie własną ścieżką. Już nie będziemy ze sobą tak zżyci jak przez te trzy lata. Nowa szkoła. O zgrozo ! Jak ja sobie poradzę ? Czy moje życie wywróci się teraz do góry nogami ? W sumie to przydałby mi się obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Może wreszcie poznam swoją jakże od dawna oczekiwaną drugą połówkę - uśmiechnęłam się do siebie nie zauważając, że właśnie nadjechał mój autobus. Wsiadłam szybko do niego i zajęłam miejsce z przodu niezdarnie odrzucając włosy do tyłu.
-Jak zwykle zrównoważona i opanowana. - usłyszałam za sobą cichy śmiech i poczułam, że ktoś delikatnie ciągnie moje kosmyki. Odwróciłam się energicznie i ujrzałam twarz dobrze mi znaną.- Lou Mayne...
-Louisa Emily Mayne . - powiedziałam z dumą moje dwa imiona wraz z nazwiskiem uśmiechając się przy tym  uroczo.
-Rozumiem, że widzimy się już jutro ? - zapytał mój kędzierzawy przyjaciel i spojrzał w moje oczy. Ach, jego wzrok powalał. Przy moich niebieskich, jego zielone tęczówki były wręcz powalające. I jeszcze te brązowe loczki opadające na twarz ! Moim zdaniem przypominał małego aniołka, którego znam od dziecka i rozumiem bez słowa.
-Wiesz Harry, nie trudno wyjrzeć przez okno. Założę się, że zobaczysz mnie już z samego rana, przebierającą się w swoim przytulnym pokoiku. Że też muszę mieć okna na przeciwko ciebie ! - westchnęłam z lekkim uśmieszkiem.
-Też cię kocham. - wycedził szorstko, po czym puścił mi oczko i ruszył w stronę otwierających się busowych drzwiczek. - Idziesz, czy wysiadasz na następnym przystanku i wracasz pieszo ? - zaśmiał się melodyjnie, a po chwili zniknął już poza  moim wzrokiem. Podniosłam się energicznie i łapiąc swoją podręczną torebkę wybiegłam z autobusu znajdując się tuż obok Harry'ego.

7 komentarzy:

  1. Ciekawie się zapowiada, czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm, ciekawe :) czekam na nn. zapraszam na mojego bloga :3
    http://i-will-always-choose-you.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah ! <33
    Jak napisałaś o zielonych oczach od razu wiedziałam , że to Harry.;**
    Bardzo Fajne.
    Pozdrawiam Mrs.Peace

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawee ;* Wejdź na mojego bloga z opowiadaniem, http://one-direction-is-my-life-forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest prawie druga w nocy i w sumie to miałam iść spać, ale natrafiłam przypadkiem na Twojego bloga i jestem zmuszona pożegnać się jeszcze na jakiś czas z moim łóżkiem :) Mam nadzieję, że jak skończę czytać będę mogła z uśmiechem stwierdzić: było warto zarwać noc :)

    OdpowiedzUsuń